Wypłatę pieniędzy blokuje starosta bocheński Jacek Pająk. Twierdzi on, że wysokość odszkodowań, które wyznaczyli urzędnicy z Tarnowa, zostały zawyżone. Starosta od ich wycen odwoływał się już dwa razy. Z tymi argumentami nie zgadzają się mieszkańcy, zapewniając, że pieniądze jakie im wyliczono, i tak nie pokryją wszystkich strat. Przeciągająca się sprawa zmusiła wielu drwinian do zaciągnięcia kredytu, nie mieli bowiem pieniędzy na ponowne ogrodzenie swoich gruntów. - Wychodzi na to, że urzędnicy mogą ot tak zabrać komuś ziemię, a potem w nieskończoność przeciągać termin zapłaty za nią - załamuje ręce Maria Styczeń z Drwini. - O co tu w ogóle chodzi? Przecież to wojewoda wyznaczył do wykonania wycen urzędników z Tarnowa. Nie są z nami w żaden sposób związani. Na pewno nie mają interesu w tym, żeby zawyżać wysokość odszkodowań - podkreśla.
Wtóruje jej sąsiad Roman Nosal. - Rzeczoznawcy byli bardzo dokładni, obliczyli wszystko, co zostało zniszczone, także ogrodzenia, drzewa i krzewy - zaznacza Roman Nosal.
Starosta ma jednak wyraźne obiekcje co do efektu pracy tarnowskich rzeczoznawców. - Nie chodzi o to, że nie chcę wypłacać pieniędzy, ale mam pewne wątpliwości. Według moich pracowników, którzy analizowali tę sprawę, rzeczoznawcy przygotowując kosztorys brali pod uwagę ceny działek w Bochni, a nie w Drwini - mówi Jacek Pająk, starosta powiatu bocheńskiego.
Według niego różnica jest zasadnicza, bo wypłacić ma 500 tysięcy złotych, a on sam twierdzi, że powinien wydać tylko 80 tys. zł.
Dorota Kuklińska z Kancelarii Nieruchomości w Bochni przyznaje, że faktycznie ceny działek w Bochni i Drwini znacznie się od siebie różnią.
- W mieście za ar działki budowlanej musimy zapłacić nawet 15 tysięcy złotych, w Drwi-ni taki sam kawałek ziemi kosztuje trzy razy mniej - wylicza Kuklińska.
Mieszkańcy są wściekli nie tylko na przeciągające się postępowanie, ale także, jak sami mówią, na złośliwość urzędników. Twierdzą, że decyzje odwoławcze dostają w ostatniej chwili.
- Straciliśmy nie tylko działki, ale także ogrodzenia. W chwili, kiedy było nam to wszystko zabierane, za jedną cegłę płaciłem 2,70 zł, dziś ta sama kosztuje 3,20 zł. Ceny materiału poszły do góry, tego nikt nie bierze pod uwagę - mówi Roman Nosal.
- Musieliśmy to naprawić za swoje, przecież dom nie może być bez ogrodzenia. Mamy małe dzieci, chodzi o ich bezpieczeństwo - mówi Maria Styczeń.
Starosta jest jednak nieugięty. - Mówimy przecież o publicznych pieniądzach, nie mogę ich rozdawać lekką ręką - podkreśla.
Po ostatnim jego odwołaniu wojewoda uchylił część decyzji prezydenta Tarnowa (każdy przypadek jest rozstrzygany indywidualnie), przychylając się do argumentów Pająka.
W budżecie powiatu, po ostatnich przesunięciach zabezpieczono 500 tysięcy złotych na wypłatę odszkodowań.
- Ciekawy jestem czy gdyby to staroście zabrano część ziemi i rozkopano ogrodzenie, to też by się tak bronił przed wypłatą pieniędzy? - pytają zgodnie mieszkańcy.
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?