Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pogwizdów: został odcięty od świata. Wójt uważa, że to zwykłe odludzie

Małgorzata Więcek- Cebula
Tą drogą jeszcze kilka lat temu Janusz Ochel mógł dojeżdżać do domu. W tej chwili jest to niemożliwe, bo właściciel ją zagrodził
Tą drogą jeszcze kilka lat temu Janusz Ochel mógł dojeżdżać do domu. W tej chwili jest to niemożliwe, bo właściciel ją zagrodził fot. Barbara Wójcik
Janusz Ochel z Pogwizdowa ma pecha, bo jego dom stoi w szczerym polu, z dala od innych zabudowań. Jedyna gminna droga, która prowadziła do jego posesji, zarosła chaszczami i drzewami. Do tej pory mężczyzna korzystał z uprzejmości sąsiada i dojeżdżał do domu po jego miedzy. Teraz sąsiad teren ogrodził. Pan Janusz został odcięty od świata.

Został odcięty od świata. Wójt Bochni uważa, że to przecież zwykłe odludzie

- Żeby dotrzeć do domu muszę piechotą pokonać kilka kilometrów przez pola. Nie ma do mnie jak dojechać listonosz. O pogotowiu i straży pożarnej już nawet nie wspomnę - żali się pan Janusz. Już dziś mężczyzna z trwogą myśli o zbliżającej się zimie, gdy będzie musiał brnąć przez gęste zaspy. - Do pracy muszę się przecież jakoś dostać, tylko jak? - zastanawia się mieszkaniec Pogwizdowa. Pan Janusz pracuje na krakowskim lotnisku w systemie zmianowym, a to oznacza, że musi się tam stawiać o różnych porach dnia i nocy. W jego sytuacji jest to niemały kłopot. Gdyby gmina utrzymała drogę jak należy, sprawy by nie było.

Tymczasem wójt Bochni Jerzy Lysy nawet nie myśli o wykarczowaniu drzew z drogi. - Takie prace nie wchodzą w grę. To aż 2,5-kilometrowy odcinek, który prowadzi tylko do jednego domu - mówi Lysy. Uważa, że poprawa stanu tej drogi byłaby wielkim marnotrawstwem. Tym bardziej że ten 2,5-km odcinek trasy istnieje tylko na starych mapach.- Prawda jest taka, że od wielu lat jest on nieużytkowany - dodaje.

Ucieczka na drzewo

Janusz Ochel w tej sytuacji radzi sobie jak może. Samochód, którym dojeżdża do pracy, zostawia pod cmentarzem w Pogwizdowie. Dalej idzie piechotą. - Ostatnio, gdy wracałem po zmierzchu, zaatakował mnie dzik i musiałem uciekać na drzewo - mówi zirytowany pan Janusz. Innym razem chuligani zdewastowali mu samochód, kilka dni temu wyciągnęli akumulator. - Mam już tego wszystkiego serdecznie dość - mówi przygnębiony. Pan Janusz przekonuje, że po pomoc zwracał się już do wszystkich możliwych instytucji, z Urzędem Gminy w Bochni na czele. Nikt jednak nie traktuje go poważnie. - A tu wystarczy tylko trochę dobrej woli ze strony wójta gminy Bochnia. Jeśli nie chce karczować, to niech odkupi trochę ziemi od mojego sąsiada i udostępni mi przejazd do domu.

Droga konieczna

Jerzy Lysy także i to rozwiązanie uważa za zbędne.
- W tym przypadku mamy do czynienia z klasycznym konfliktem sąsiedzkim - przekonuje Lysy. - Gdybym w każdym takim sporze, z jakimi mam do czynienia na terenie swojej gminy, miał coś kupować, to brakłoby mi pieniędzy w budżecie - dodaje. Wyjście z tej sytuacji, według gospodarza gminy Bochnia, jest proste. - Janusz Ochel powinien wystąpić do sądu wobec sąsiada o ustanowienie drogi koniecznej - mówi wójt. Takie rozwiązanie podpowiada także sędzia Piotr Sajdera z Sądu Rejonowego w Bochni. Przeprowadzenie takiej sprawy z powództwa cywilnego nie jest kosztowne - tłumaczy sędzia Sajdera.

Po naszej interwencji władze gminy zadeklarowały, że pokryją koszty postępowania sądowego. Do problemu pana Janusza powrócimy.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto