Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Afrykańska misja strażaków z Jurkowa

Robert Gąsiorek
Druhowie OSP Jan Kantek oraz Antoni i Piotr Musiałowie dwa miesiące spędzili w Kamerunie. Na Czarny Ląd pojechali pomagać w budowie szkoły prowadzonej przez tarnowską misjonarkę

Na każdy sygnał syreny alarmowej gotowi są pędzić do remizy, a potem bojowym wozem ruszyć na ratunek ludziom w potrzebie. Podobnie zareagowali na doniesienia, że pomocy potrzebuje szkoła dla dzieci głuchoniemych leżąca ponad 8 tysięcy kilometrów od ich rodzinnego Jurkowa. Trójka strażaków-ochotników nie zastanawiała się nad wyjazdem do Kamerunu. Efekt ich pobytu to setki metrów kwadratowych ułożonych płytek, nowe parapety szkoły, mini-plac zabaw i mnóstwo poprawek w budynku szkoły w Bertoua.

Wyjazd całej trójce zaproponował ks. Krzysztof Czermak, wikariusz biskupa tarnowskiego ds. misji. Do czynienia miał z doświadczonymi fachowcami - wszyscy prowadzą w Polsce firmy budowlane.

- Najtrudniej było przekonać nasze żony, które początkowo nie chciały puszczać nas na drugi koniec świata - uśmiecha się Piotr Musiał.

W końcu panie ustąpiły, a ich mężowie przygotowywali się do podróży od jesieni ubiegłego roku. - Musieliśmy przejść wiele szczepień, między innymi przeciwko żółtaczce, tężcowi, czy febrze. Musieliśmy też przygotować nasze organizmy do zmiany klimatu - zaznacza Piotr Musiał.

6 stycznia druhowie z Jurkowa dotarli na miejsce. Wysiadających z samolotu przywitał prawdziwy żar lejący się z nieba. - Było potwornie gorąco. W cieniu termometry pokazywały 37 stopni Celsjusza, a w słońcu to było nawet 55 stopni. Najgorsze były jednak noce. Trudno było się wyspać, kiedy słupek rtęci przekracza 30 stopni Celsjusza - wzdycha Antoni Musiał.

Regeneracja sił była o tyle istotna, że strażacy nie polecieli do Kamerunu odpoczywać. Ich zadaniem była pomoc w dokończeniu budowy szkoły dla dzieci głuchoniemych w Bertoua. Placówkę prowadzi tarnowska misjonarka świecka Ewa Gawin. Panowie mieli przede wszystkim kłaść flizy, co w afrykańskich realiach wcale nie było takie proste. Dzień zaczynali już o godzinie 6 rano. Przed godz. 7 byli już na budowie. A tam aż roiło się od trudności. Strażacy musieli poprawiać wiele niedoróbek ekipy kameruńskiej.

- Budynek został wzniesiony przez brygady tubylców. Widać, że nie dokładali staranności. Ściany były krzywe, podobnie jak parapety, a wiele do życzenia pozostawiały także schody. Jeden stopień miał na przykład 12 centymetrów wysokości, a kolejny już 22 cm - opowiada pan Antoni.

Dzięki niemu, bratu i panu Janowi szkoła zyskała zupełnie nową jakość. Ekipa z Jurkowa odnowiła łazienki, magazyny, jadalnię. Pracowali w pocie czoła całymi dniami. Z przerwami między południem, a godz. 14-15, kiedy upały były nie do zniesienia. W ciągu dwóch miesięcy przekonali się na własnej skórze, jak wygląda codzienne życie na misji. - Byliśmy pod wielkim wrażeniem dzieci ze szkoły pani Gawin. One są strasznie radosne. Gdy szliśmy rano do pracy, przybiegały do bramy i witały nas z uśmiechami. Wiele od życia nie oczekują. Gdy mają piłkę i kawałek bramki, to dla nich jest już bardzo wiele - opowiada Antoni Musiał.

Wdzięcznym dzieciakom druhowie, na sam koniec swojego blisko 50-dniowego pobytu, zbudowali karuzelę, która z miejsca stała się wielką atrakcją. Pamiątką po wizycie ekipy z Jurkowa będą także koszulki OSP podarowane miejscowym strażakom. Druhowie nie żałują ani dnia spędzonego w Afryce. - Jesteśmy strażakami po to, żeby pomagać ludziom - dodają zgodnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto