Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aktywna radna Solak skarży starostę z Bochni

Małgorzata Więcek
To jeden z ciekawszych procesów ostatnich lat. Od kilku tygodni bocheński sąd zastanawia się, czy Joanna Solak - radna powiatowa i była przewodnicząca rady powiatu - mogła poczuć się urażona słowami starosty Jacka ...

To jeden z ciekawszych procesów ostatnich lat. Od kilku tygodni bocheński sąd zastanawia się, czy Joanna Solak - radna powiatowa i była przewodnicząca rady powiatu - mogła poczuć się urażona słowami starosty Jacka Pająka. Gospodarz powiatu w marcu podczas jednej z konferencji prasowych powiedział o niej "wielokrotnie okazywane zachowania świadczyły o tym, że mamy do czynienia z osobą, którą możemy jasno określić, jako mającą problemy z równowagą psychiczną".

W procesie toczącym się przed sądem wypowiadali się już dziennikarze. Z zeznań tych wyłonił się obraz Joanny Solak jako osoby nietuzinkowej. Nadzwyczajnie zachowującej się w prywatnych i zawodowych sytuacjach. Ona sama nie widzi w swoim postępowaniu nic dziwnego.
- Moje zachowanie oceniam jako normalne. W warunkach bocheńskich, gdzie małomiasteczkowe społeczeństwo nie przywykło do tego, jestem bardzo aktywna - zapewnia. Podczas ostatniego posiedzenia sędzia przesłuchał kolejnych świadków w słynnym bocheńskim procesie. Byli to między innymi pracownicy bocheńskiego starostwa, a także osoby, które miały kontakt z Joanną Solak. Zeznawał wicestarosta powiatu bocheńskiego - Tomasz Całka. Wskazał on na kilka, jego zdaniem "niezwyczajnych", zachowań byłej przewodniczącej. Mówił, że Joanna Solak wielokrotnie nieproszona nachodziła go w gabinecie. Nawet w obecności gości. Opowiadał o tym, iż został zmuszony do zawiezienia jej do Krakowa. Podczas tej podróży Joanna Solak poprosiła o odmówienie różańca w intencji "nieodwoływania jej z funkcji przewodniczącej".
Dziwnym zwyczajem radnej, o którym mówił przed sądem Tomasz Całka, było zapraszanie na obiady pracowników starostwa. Po zjedzonym posiłku radna nie miała niestety zwyczaju płacić. Oczekiwała natomiast, iż uczyni to osoba, którą zaprosiła. Ofiarą tych kulinarnych spotkań miał padać między innymi Krzysztof Nowak, sekretarz powiatu bocheńskiego.
Joanna Solak miała też często wchodzić do różnych instytucji bez kolejek, powołując się na zajmowane przez siebie stanowisko. Podobno nalegała też, by "otworzyć w starostwie agencję PKO" (wcześniej prowadziła taką działalność w Bochni).
Do interesujących zeznań należała z całą pewnością wypowiedź jednego z pracowników bocheńskiego szpitala, któremu była przewodnicząca zaproponowała... małżeństwo.
- Przyszła do mojego biura. Rozmawialiśmy o wyborach. Radna prawdopodobnie miała startować z listy Ligi Polskich Rodzin w wyborach do Sejmu. Żaliła się, że nie może tego zrobić ze względu na stan wolny. Rzuciła hasło, żebyśmy wzięli ślub, a po pół roku rozwód. Poczułem się zaskoczony, ale potraktowałem to jako żart - mówił młody człowiek.
W procesie zeznawali także Ryszard Rozenbajgier - przewodniczący rady powiatu, który na tym stanowisku zastąpił Joannę Solak i Krzysztof Kołodziejczyk, jego zastępca. Obaj zgodnie przyznali, że słowa, jakie padły podczas konferencji, Jacek Pająk wypowiedział jako radny i szef klubu radnych, a nie starosta. Mówili także o tym, iż radna podczas zebrań miała nieładny zwyczaj siadania na stole, zamiast na krześle, mimo że nie brakowało wolnych miejsc.
Edward Polek, radny powiatowy powołany jako świadek przez oskarżycielkę, odniósł się natomiast bezpośrednio do słów, które padły podczas konferencji. - Uważam, że takie słowa mogą zaszkodzić osobie publicznej. U części wyborców osłabiają zaufanie do konkretnej osoby. Jednak nie spotkałem nikogo, kto po tej konferencji nie chciałaby już głosować na Joannę Solak - mówił Polek.
Co jednak mogą oznaczać - oceni językoznawca i semantyk, którego opinii zażądał sędzia. Biegły ma wskazać, czy słowa te mają znaczenie specjalistyczne (medyczne), czy też tylko potoczne. Językoznawca ma wyjaśnić, czy to określenie jest jednoznaczne z uznaniem osoby za chorą psychicznie. Termin kolejnej rozprawy - podczas której będą zeznawać jeszcze burmistrz Bogdan Kosturkiewicz i Krzysztof Nowak, sekretarz powiatu - wyznaczono na 7 listopada. Niewykluczone, że właśnie wówczas sąd wyda wyrok.
Przed bocheńskim sądem, w innym procesie Joanna Solak spotkała się z szefem lokalnego miesięcznika. Oskarżała go o przedstawianie jej wizerunku w złym świetle. Ten proces zakończył się ugodą.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto