FLESZ - Starsi uczniowie nadal on-line
Pomysłodawcą morsowania w Bochni był Dariusz Maszewski, instruktor pływania i ratownik wodny na basenie w Bochni. - W 2012 zacząłem próbować tego „sportu” i sam na sobie sprawdzić, czy to faktycznie daje jakieś pozytywne efekty. Przekonałem się, że to naprawdę jest dla ludzi i zacząłem to propagować - wspomina.
W 2013 założył Bocheński Klub Morsa. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Z roku na rok zaczęło przybywać miłośników zimnych kąpieli. Obecnie jest ich już kilkuset. Niektórzy przyjeżdżają co tydzień, inni rzadziej, ale frekwencja ciągle rośnie. - Co tydzień przybywają nowe osoby - cieszy się pan Dariusz.
Morsowanie to sposób na dobre zdrowie
Dariusz Maszewski, który każdej zimy łapał przeziębienia, dziś praktycznie nie choruje. Przypisuje to morsowaniu, które wpływa na poprawę odporności. Kolejny skutek uboczny wchodzenia do zimnej wody to przypływ endorfin. - Po każdym morsowaniu można przenosić góry ze szczęścia. Skoro więc są same pozytywy, a żadnych negatywów, to czemu tego nie kontynuować.
O pożytkach tego typu aktywności jest przekonany Jarosław Gucwa, bocheński lekarz, ordynator oddziału ratunkowego i wicedyrektor szpitala w Bochni. Sam morsował w Rabie przez jeden sezon10 lat temu.
- Jest to w pewnym sensie rodzaj krioterapii, z powodzeniem stosowanej od lat w fizykoterapii. Jest korzystny we wzmacnianiu układu odpornościowego, jak też w chorobach zwyrodnieniowych stawów - mówi Jarosław Gucwa. Przypomina jednak, że przeciwwskazaniem do zimnych kąpieli są choroby układu naczyniowo-sercowego, nadciśnienie i padaczka.
Oczywiście nawet osoby w pełni zdrowe powinny morsować z głową. Ci, którzy zaczynają, nie powinni wchodzić do zimnej wody na dłużej niż 30 sekund. Wytrawne morsy spędzają w wodzie od kilku do dziesięciu minut.
- Wejście do zimnej wody to szok dla organizmu, dlatego trzeba to robić stopniowo. Nie polecam wchodzenia „pierwszakom” na 5-10 minut, tylko żeby policzyli do trzydziestu i wychodzili - mówi Dariusz Maszewski, który przed wejściem do wody robi krótki instruktaż dla nowo przybyłych.
Aby wejść do wody wraz z bocheńskimi morsami, nie trzeba umieć pływać. - Zawsze są ratownicy wodni, wchodzimy w miejscu, gdzie dno jest sprawdzone i woda sięga mniej więcej do pasa. Po wejściu kucamy, aby woda sięgała do linii serca.
Oczywiście konieczne jest okrycie głowy i rękawiczki. Do morsowania używane są również specjalne buty, sięgające do kostek (z neoprenu).
Po wyjściu z wody trzeba osuszyć ciało i jak najszybciej się ubrać, aby uniknąć wychłodzenia. Dariusz Maszewski nie zaleca rozgrzewania się poprzez bieganie. - Lepiej, jeżeli organizm sam dochodzi do siebie po morsowaniu, wtedy budowanie odporności jest dużo lepsze niż biegając, jeżdżąc na rowerze lub w innych ćwiczeniach.
Bocheńskie morsy spotykają się na plaży w pobliżu mostu kolejowego na Rabie w Chodenicach w każdą niedzielę w południe. O godzinie 12.15 zaczyna się rozgrzewka. Od pewnego czasu organizowane są również wieczorne wejścia do Raby w środy. - Palimy ognisko albo wchodzimy do wody z pochodniami.
Suche morsowanie również coraz bardziej popularne
Wytrawnym morsem z Bochni jest Rafał Kłosowski. Od sześciu już lat wchodzi do lodowatej wody z grupą znajomych. W 2020 roku postanowił spróbować czegoś nowego i zaczął morsować w górach, m.in. w Beskidzie Wyspowym i w Gorcach.
- Traktuję to jako wyzwanie, racjonalne balansowanie na granicy możliwości swojego ciała. Bo do tego się to sprowadza, do prób przesuwania granic w kontrolowanych i przewidywalnych warunkach z określonym marginesem bezpieczeństwa. A ostatnie wydarzenia z nieodpowiedzialnymi pozerami pokazują czym może się skończyć brak rozsądku. Jak mówił klasyk, „spadek śmiertelności nie oznacza wzrostu nieśmiertelności” - uśmiecha się Rafał Kłosowski.
- Po ponad sześciu latach eksperymentów z zimnem uważam, że wiedza i umiejętność przewidywania są cennymi walorami pozwalającymi czerpać z tego przyjemność - podsumowuje Kłosowski.
Bocheńskie morsy angażują się charytatywnie
Systematyczne spotkania nad brzegiem Raby są okazją do działalności dobroczynnej. W ostatnim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Bocheński Klub Morsa zebrał 3771 zł. W minioną niedzielę ok. 60 osób z Bochni wzięło udział w akcji „Na Maxa dla Maxa” na plaży w Gdowie.
Oprócz tego Dariusz Maszewski organizuje akcję „Pomaganie przez morsowanie”. W ubiegłym roku była ona dedykowana dwójce chorych dzieci, Oliwierowi Basińskiemu i Marysi Miąsko. Udało się zebrać ponad 13 tys. zł. Kolejna planowana jest na marzec.
- Bochnia w zimowej szacie [ZDJĘCIA]
- Duża część płyty Rynku w Bochni udostępniona po przebudowie [ZDJĘCIA]
- Brzesko najpiękniej oświetlone w Małopolsce - ocenili internauci
- Najpopularniejsze imiona w 2020 roku w Bochni
- Sebastian Majewski na piechotę chce pokonać 100 tys. km. Zajmie mu to 11 lat!
- TOP 20 najpopularniejszych nazwisk w Bochni!
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
Bądź na bieżąco i obserwuj
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?