Co wtedy? Dowódca akcji ratunkowej części strażaków poleciłby poszukać pierwszego czynnego hydrantu lub jakiegoś zbiornika przeciwpożarowego. W ostateczności trzeba byłoby czerpać wodę z rzeki.
- Równocześnie zostałyby rozesłane wezwania do pobliskich jednostek z prośbą o przywiezienie wody. Oznacza to, że w akcję zaangażowane byłoby dwa razy więcej samochodów, a to przecież nie jest bez znaczenia - dodaje Wydrych. By uniknąć podobnej sytuacji, strażacy na bieżąco kontrolują stan hydrantów w rejonach im podległych.
- Robimy to podczas rutynowych kontroli, ćwiczeń, a także w czasie akcji. Nawet jeśli wyjeżdżamy do wypadku samochodowego lub innych zdarzeń, to sprawdzamy, czy są hydranty i jaki jest ich stan techniczny - mówi Dariusz Pęcak, komendant straży pożarnej w Brzesku.
Jeśli hydrant jest niesprawny, straż pożarna zawiadamia o tym właściciela sieci wodociągowej. Ten musi niezwłocznie usunąć usterkę, inaczej grozi mu mandat - nawet 500 zł. - W ostatnich latach nie nałożyliśmy żadnej kary. Rozumiemy, że ciężko nieraz zapanować nad stanem tych urządzeń. W samej Bochni jest ich przecież blisko tysiąc - wylicza Gerard Wydrych.
**Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.
Zapisz się do newslettera!"Gazeta Krakowska" na Twitterze i
Google+**
We wtorek ani w komendach straży pożarnej w regionie, ani u właściciela sieci wodociągowej nie uzyskaliśmy informacji, jaki procent hydrantów jest niesprawny. Wszyscy podkreślali, że to niemożliwe do policzenia, bo sytuacja cały czas się zmienia. Jedną z przyczyn są złomiarze.
- Jeszcze rok, dwa lata temu przypadki kradzieży aluminiowych łączników hydrantów były nagminne. Złodzieje wyrywali też żeliwne włazy i kratki burzowe. Teraz na szczęście liczba przypadków przestała rosnąć. Pewnie dlatego, że te wykradane części zaczęliśmy zastępować plastikiem - zauważa Mirosław Węgrzyn, mistrz sieci wodno-kanalizacyjnej w Bochni.
- Jedną z najczęściej kradzionych części hydrantów były tzw. zaślepki. To bardzo ważna część, bez niej nie jesteśmy w stanie pobrać wody. Dlatego od jakiegoś czasu strażacy wożą na akcje swoje zaślepki - dodaje Andrzej Ślęzak, tarnowski strażak.
Sporym problemem jest też remontowanie dróg. Jeśli wykonawca nie jest solidny albo ma nieaktualny plan instalacji wodociągowej, to zdarza się, że otwory włazów podziemnych hydrantów zostają zalane asfaltem. - Taki problem mieliśmy ostatnio podczas ćwiczeń przeciwpożarowych koło domu dziecka w Bochni - wspomina Wydrych.
Hydranty najczęściej psują się w zimie. Jeśli po akcji woda z nich całkiem nie odpłynie, to w końcu zamarzną, a wtedy trzeba poczekać do wiosny.
**Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.
Zapisz się do newslettera!"Gazeta Krakowska" na Twitterze i
Google+**
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?