Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bochnia. Pacjentka z koronawirusem, zamiast do szpitala zakaźnego, skierowana na zwykły SOR w Bochni

Paweł Michalczyk
Paweł Michalczyk
Pacjentka z ewidentnymi objawami koronawirusa trafiła karteką na oddział ratunkowy szpitala w Bochni, co mogło doprowadzić do paraliżu jego pracy. Nie pomogły protesty ordynatora oddziału. Kobieta musiała tam przeleżeć kilkanaście godzin, zanim wyniki badań potwierdziły zakażenie. Dopiero wtedy zabrano ją na oddział zakaźny do Krakowa.

FLESZ - Lęk prowadzi do impulsywnych zakupów

Od lutego obowiązują w Polsce zasady postępowania epidemiologicznego i medycznego, mające na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2. "Pacjent manifestujący objawy powinien być hospitalizowany w oddziale zakaźnym (obserwacyjno-zakaźnym) z zapewnieniem warunków izolacji oddechowej i ścisłego reżimu sanitarnego" - zapisano w punkcie 1 "Ogólnych zasad postępowania medycznego w przypadku podejrzenia zakażenia nowym koronawirusem (SARS-CoV-2)".

Tak się jednak nie stało w przypadku 42-letniej mieszkanki Drwini, którą w nocy z poniedziałku na wtorek pogotowie skierowało na bocheński SOR. Nie pomogły protesty kierownictwa oddziału.

- Pacjentka była z ogniska zakażenia, wskazywał na to wywiad medyczny. Miała wszelkie objawy gorączkę, duszności, była leczona już od dwóch tygodni. Spełniała wszelkie wymogi ministerstwa, podawane w zaleceniach i zgodnie z nimi powinna trafić do diagnostyki na oddział zakaźny, ale dyspozytorzy byli w prawie jako ci, co kierują i mogą pokrzyczeć - oburza się Jarosław Gucwa, ordynator SOR i wicedyrektor szpitala im. bł. Marty Wieckiej w Bochni.

Inną wersję przedstawia Krzysztof Krzemień, koordynator medialny w Powiatowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Tarnowie. Według niego, pacjentka dzwoniła do sanepidu, gdzie stwierdzono, że nie spełnia kryteriów osoby podejrzanej o zarażenie koronawirusem. Wywiad medyczny przeprowadził z nią natomiast zespół ratownictwa medycznego z Bochni wysłany na miejsce. - To zespół ratownictwa podejmuje decyzję, jaki jest stan zdrowia pacjenta. Dyspozytor nie może nakazać, tylko może zalecić, gdzie ewentualnie tego pacjenta przewieźć - mówi Krzysztof Krzemień.

Pacjentka spędziła kilkanaście godzin na oddziale ratunkowym bocheńskiego szpitala. Na szczęście przezorna obsługa zachowała wszelkie procedury bezpieczeństwa, aby uchronić siebie oraz inne osoby przed zarażeniem. - Od samego początku traktowaliśmy ją jako osobę zakażoną. Nasi ratownicy byli ubrani w "kosmiczne" kombinezony - dodaj ordynator. Kilku pacjentów, którzy przebywali w tym okresie na oddziale ratunkowym, zostało zgłoszonych do bocheńskiego sanepidu w celu odbycia kwarantanny.

Krótko po przyjęciu, pacjentce pobrano wymaz, który trafił do szpitala wojskowego w Krakowie. We wtorek był już znany wynik, który potwierdził u kobiety koronawirusa. - Obecne przepisy mówią, że jeżeli już przyjmiemy daną osobę na oddział, to szpital jednoimienny przejmie ją dopiero wtedy, gdy będzie miał dodatni wynik testu. Dlatego wykonaliśmy wymaz, wysłaliśmy do badań, wynik był pozytywny - wyjaśnia Jarosław Gucwa.

Mało brakowało, a kolejna osoba z wyraźnymi objawami koronawirusa trafiłaby na bocheński SOR również we wtorek. Tym razem ordynator zdecydowanie zareagował i odmówił jej przyjęcia. - Postanowiłem sprawdzić, czy dyspozytor mówi prawdę, bo powoływał się na to, że koordynator wojewódzki kazał przywieźć pacjenta do nas. Gdy zadzwoniłem do koordynatora, ten wszystkiego się wyparł, dlatego kazałem im jechać prosto do szpitala zakaźnego - mówi Gucwa.

Bocheński szpital już dwukrotnie przechodził kwarantannę. Pierwszy raz miało to miejsce po tym, jak w nocy z 11 na 12 marca na oddziale ratunkowym przebywał pacjent z Niepołomic, który - jak się okazało kilka dni później - był zarażony koronawirusem. Kwarantannę odbywało wówczas 28 osób z personelu medycznego SOR, a oddział pracował w okrojonym składzie. Kwarantannę wprowadzono również w poradni chirurgicznej po wizycie pacjenta, który skorzystał z jej usług 16 marca i - jak się później okazało - również był nosicielem koronawirusa. Przymusowej izolacji poddano 5 osób z personelu medycznego oraz 40 pacjentów.

Teraz przed szpitalem w Bochni z pomocą strażaków z komendy powiatowej w Bochni ustawiono specjalny namiot, w którym przeprowadzany jest wstępny wywiad epidemiologiczny ze zgłaszającymi się pacjentami. - Z pewnością zmniejszy to ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa w placówce, jak to było choćby w szpitalu w Brzesku, który musiał zamknąć część oddziałów – mówi Adam Korta, starosta bocheński.

Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto