- To jeden z niewielu, a prawdopodobnie jedyny region w Małopolsce, w którym nasza propozycja spotkała sie z tak dużym zainteresowaniem i zaangażowaniem samorządu lokalnego - mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW. Do bocheńskiego magistratu codziennie dzwonią mieszkańcy miasta i pytają o dopłaty do kolektorów. Część się jednak szybko zniechęca, gdy dowiadują się, że aby dostać pieniądze, muszą zaciągnąć pożyczkę w zwyczajnym, komercyjnym banku.
- Myslę, że to będzie spory problem, zwłaszcza że ludzie mają teraz duże wydatki. Wiele domów ucierpiało w powodzi - mówi Bożena Woźniak, sołtyska w Damienicach pod Bochnią.
- Większość ludzi ma inne kredyty na głowie i mogą nie chcieć zaciągać kolejnego - dodaje pani sołtys, która przyznaje, że warto inwestować w ekologiczną i tańszą energię, jednak ona raczej z oferty NFOŚiGW nie skorzysta. Odstrasza ją właśnie kredyt. - Wybraliśmy rozwiązanie z bankami, bo to była jedyna opcja, by ogarnąć tak duży projekt - spieszy z tłumaczeniem Witold Maziarz. Wyjaśnia, że NFOŚiGW ma działa w całym kraju i wcześniej nie zajmował się projektami dla indywidualnych klientów.
- Mamy 50 pracowników, a z badań sondażowych przeprowadzonych dla nas przez GfK Polonię wiemy, że chętnych na dopłaty w całym kraju może być nawet 80 tys. osób - mówi Maziarz. Dodaje, że nawet jeśli w całej Polsce zaprzęgnięto by do pomocy urzędników z wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, nic by to nie zmieniło, bo i tak byłoby ich za mało. - Nawet nie największe banki mają do dyspozycji po kilka tysięcy okienek i całą rzeszę pracowników w całym kraju - przekonuje rzecznik NFOŚiGW.
Istotny jest też fakt, że NFOŚiGW zaproponował współpracę różnym bankom. Zgodziło się sześć, które teraz przygotowują oferty. Banki z pewnością będą ze sobą konkurowały, na czym zyskać może tylko klient. Wiadomo, że za udzielenie kredytu trzeba będzie zapłacić bankowi marżę i odsetki. Nie powinno to jednak nikogo martwić, bo i tak prawie połowę całej kwoty zapłaci za nich NFOŚiGW. Według obliczeń funduszu realna oszczędność w porównaniu z kupnem kolektorów słonecznych na własną rękę wynosi ponad 30 procent. - Nie należy bać się kredytu, bo i tak przecież dostaje się pieniądze - ocenia Jerzy Lysy, wójt Bochni.
Czas, w jakim inwestycja w eko-energię się zwróci, zależy od tego, czym teraz ogrzewa się wodę. Jeżeli grzeje się gazem, zwrot wszystkich kosztów nastąpi po mniej niż 10 latach. Jeżeli wodę w domu ogrzewa się prądem, zwrot będzie już po mniej niż pięciu latach. - Wiem, że warto inwestować w kolektory - mówi Stanisław Cefal z Damienic. - Nie dość, że się oszczędza, to jeszcze jest to korzystne dla środowiska - dodaje. Józef Dylowicz, też z Damienic zastanawia się nad instalacją solarną w swej firmie. Już teraz budynek jest przygotowany do zamontowania jej. - Muszę się zastanowić i policzyć wszystko. Wydaje się, że to dobra propozycja - mówi Dylowicz. Prawdopodobnie mężczyzna zdecyduje się na kredyt i zakup kolektorów. Fundusz ma do podziału 300 milionów złotych na cały kraj. Pieniądze pochodzą z kar, jakie producenci energii muszą płacić NFOŚiGW za zbyt niską produkcję energii ze źródeł odnawialnych.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?