Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bochnia: zbrodnia w klasztorze

Jerzy Reuter
W500-lecie bitwy grunwaldzkiej na krakowskich Plantach padły 3 pistoletowe strzały, a na trotuar upadł z przestrzeloną głową Stanisław Rybak. Morderca nie uciekał i spokojnie oczekiwał na przybycie policji.

Pistolet oddał przypadkowemu przechodniowi i stwierdził, że zabił właśnie szpiega.

Stanisław Rybak został zamordowany z wyroku partii Narodowy Związek Robotniczy, której był prominentnym działaczem. W trakcie śledztwa i późniejszego procesu okazało się, że Rybak miał bardzo poważne powiązania z zakonnikiem jasnogórskim Kacprem Macochem vel Damazym.

Według zeznań świadków zamordowany Rybak często spotykał się z ojcem Macochem i przypuszczalnie - nigdy nie zostało to udowodnione - prowadzili razem na terenie klasztoru komórkę NZR, której zadaniem było wyławianie z tłumu pątników carskich szpiegów i pozyskiwanie pieniędzy na działalność partii.

Ta wielowątkowa historia zaczęła się kilka lat wcześniej. Wieści o życiu jas nogórskiego klasztoru dochodziły do Bochni sporadycznie. W czasie zaborów, z powodu kłopotów granicznych i konieczności posiadania paszportów (Częstochowa była w zaborze rosyjskim), nie istniały pielgrzymki, a klasztor odwiedzało rocznie zaledwie dwa tysiące wiernych, pochodzących z Galicji.

Jedynym źródłem informacji była gazeta "Pogoń", na bieżąco relacjonująca co ciekawsze wydarzenia. W 1909 roku czytelnicy "Pogoni" zostali poinformowani o mrożącym krew w żyłach świętokradztwie.

23 października tegoż roku, bracia paulini jasnogórscy zauważyli z przerażeniem, że złote korony nad głowami Matki Boskiej i Dzieciątka, wysadzane drogimi kamieniami, zostały odłamane, a z obrazu Matki Boskiej złodzieje zdarli perłową sukienkę. Zniknęły drogocenne vota. W bocheńskich kościołach księża odprawiali żałobne nabożeństwa i modlili się z wiernymi o odzyskanie świętych precjozów.

Policja natychmiast wszczęła intensywne śle- dztwo i odtworzyła drogę złoczyńców do kaplicy. Dostali się tam skomplikowanymi zakamarkami budynków klasztornych, wybierając jednocześnie najdogodniejszą trasę. Było więc jasne, że kradzieży dokonali ludzie znający dobrze rozkład budowli.

Winą za świętokradztwo biskupi obciążyli ruch robotniczy, a jednocześnie było ono wykorzystywane przez część hierarchii kościelnej w Polsce w rozgrywkach wewnętrznych. Od dawna przeor klasztoru jasnogórskich paulinów - o. Euzebiusz Rejman popadł w niełaskę u hierarchów katolickich, próbując uniezależnić się od nich i uznawać tylko zwierzchnictwo Rzymu.

Stolica apostolska odnosiła się do przeora przychylnie, co jeszcze bardziej gniewało obrażone pomijaniem "drogi służbowej" polskie władze kościelne. Okradzenie obrazu nie przynosiło Paulinom chwały i ułatwiało zadanie wrogom - rosyjskiej cerkwi - oraz obciążyło o. Rejmana szeregiem zarzutów. Wreszcie odwołano długoletniego i zasłużonego dla chwały klasztoru przeora.

W połowie roku 1910 tarnowska Pogoń doniosła o innym i bardzo ważnym wydarzeniu, które całkowicie odwróciło bieg śledztwa. W pobliżu wsi Zawady w powiecie radomskim dokonano makabrycznego odkrycia. Miejscowi wieśniacy zauważyli, że na powierzchni kanału pływa duża drewniana skrzynia.

Była nią ceratowa sofa obszyta matą uplecioną z rogoży. Do sofy, skrępowany i owinięty w stare futro, przywiązany był trup mężczyzny.

Do przeprowadzenia śledztwa przyjechał specjalny wysłannik carskiej policji kapitan Czernogołowkin.

Pomimo intensywnych poszukiwań, sprawa stała w miejscu. Czernogołowkin postanowił zmienić metody śledcze i odniósł sukces. Skonstatował, że wybite na rogożu insygnia są numerem kwitu kolejowego i krok po kroku odnalazł nadawcę i odbiorcę sofy. Przesyłka numer 7744 wysłana była 27 czerwca 1910 roku z Krzemieńca przez kupca Borensztajna. Natychmiast przerzucił agentów do Częstochowy. Śledczy badali, kto odbierał w Częstochowie ładunek 7744.

Funkcjonariusz stacji kolejowej pokazał listę pokwitowań; gdzie figuruje kupiec częstochowski nazwiskiem Potok. Poddany przesłuchaniu Potok stwierdził, że rogoże sprzedał jako dodatek do wielkiego kosza nieznanemu klientowi, który odjechał dorożką.

Po kilku dniach, badając wszystkie okoliczności związane z sofą, rosyjski kapitan odkrył, że odbiorcą i późniejszym właścicielem sofy był nie kto inny, a wspomniany na wstępie ojciec Damazy, czyli Kacper Macoch.

Ofiarą mordu był Wacław Macoch, stryjeczny brat Damazego. W celi zakonnika została znaleziona korespondencja z niedawno poślubioną żoną Wacława, Heleną z Krzyżanowskich, mieszkającą w Warszawie przy ul. Żelaznej 31.

Niestety, w warszawskim mieszkaniu Krzyżanowskiej policja nie zastała pary.
Wszczęto pościg. Potem wyszło na jaw, że Damazy i Helena zostali ostrzeżeni telegramem wysłanym z Częstochowy od nieznanego nadawcy. Helena zostaje aresztowana u siostry, w powiecie miechowskim.

Ojciec Damazy, przebrany w sutannę świeckiego księdza i okulary, dotarł do znajomego proboszcza w Niegowonicach, prosząc go o konie. Stąd miał blisko do Olkusza, gdzie nawiązał kontakt z pewnym przemytnikiem. Po wypiciu kilku wódek i ustaleniu zapłaty Damazy przekroczył granicę. Dotarł do Trzebini, gdzie wsiadł do międzynarodowego pociągu i w Krakowie wpadł w ręce policjantów.

Proces rozpoczął się w końcu lutego 1912 roku i wywołał wielkie poruszenie. Wykorzystując to kryminalne wydarzenie, nacjonalistyczne gazety rosyjskie gwałtownie zaatakowały polskie duchowieństwo jako rzekomo zepsute do szpiku kości. Liczono na to, że przez rozgłos o morderstwie dokonanym przez zakonnika osłabnie rola Kościoła w krzewieniu polskości.

Macoch przyznał się do morderstwa i zmieniając często zeznania skierował całą sprawę na wątek miłosny. Opisał romans, jaki miał z Krzyżanowską, doprowadzenie do fikcyjnego ślubu Heleny z jego krewniakiem i ujawnił proceder okradania klasztoru. Zabił w trakcie kłótni o Krzyżanowską, co do której zaczął rościć pretensje Wacław. Pieniądze pochodzące z kradzieży przeznaczał na utrzymanie kochanki.

Opisany wcześniej Stanisław Rybak był bardzo aktywnym emisariuszem partii i często objeżdżał Galicję, zbierając od przedsiębiorców pieniądze przeznaczone na tłumienie strajków robotniczych, organizowanych przez polityczną konkurencję.

Często bywał w Bochni i Tarnowie. Przyjaźnili się z Macochem i spotykali, co nasuwało podejrzenia o zbieraniu pieniędzy również przez zakonnika, ale wątek polityczny tej sprawy został całkowicie zlekceważony przez sąd. Macoch otrzymał wyrok 15 lat więzienia.

Pokaż, kogo popierasz. Już dziś oddaj głos na burmistrza Bochni
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**
Fałszywy hrabia leczył seksem grozi mu 12 lat więzienia
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu
A może to Ciebie szukamy? Zostańmiss internetuwojewództwa małopolskiego**

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto