Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brzesko. Sądowy finał tragicznego wypadku w Gosprzydowej

Małgorzata Więcek-Cebula
W procesie przed Sądem Rejonowym w Brzesku  zeznania składali uczestnicy zdarzenia, dwaj bezpośredni świadkowie wypadku, a także  strażacy, którzy brali udział w akcji ratunkowej
W procesie przed Sądem Rejonowym w Brzesku zeznania składali uczestnicy zdarzenia, dwaj bezpośredni świadkowie wypadku, a także strażacy, którzy brali udział w akcji ratunkowej Małgorzata Więcek-Cebula
Do tragedii doszło w Gosprzydowej, w trakcie kopania studni zginął 62-latek mieszkaniec Śląska. Za spowodowanie wypadku prokuratura obwinia 60-letniego operatora jednej z koparek.

Ubrana na czarno wdowa po 62-letnim Marianie H. ze spokojem przysłuchiwała się we wtorek zeznaniom ostatnich trzech świadków w procesie przed brzeskim sądem. Po raz kolejny przywoływali oni dzień, o którym pewnie wolałaby zapomnieć.

22 września ubiegłego roku na niewielkiej działce, położonej koło lasu jej mąż razem z operatorami dwóch koparek kopał studnie. Miała ona stanąć tuż obok niewielkiego domu, w którym małżeństwo ze Śląska planowało spędzić resztę życia.

Skomplikowane zadanie

Kopanie studni okazało się dużo bardziej skomplikowane, niż zakładano. Mimo że drążono coraz głębszy otwór, wody ciągle nie było. Po pierwszym dniu bezskutecznego poszukiwania pracę przerwano. Zdecydowano, że będzie ona kontynuowana następnego dnia. Właśnie wówczas doszło do wypadku, w którym właściciel działki zginął przysypany ziemią. Nie wiadomo, w jaki sposób znalazł się w głębokiej na ponad dziesięć metrów dziurze.

Zupełnie inne wersje na temat tego zdarzenia podają świadkowie wypadku: Krzysztof D. - operator pierwszej koparki i Stanisław K. drugi z operatorów, któremu kilka miesięcy temu prokuratura postawiła zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci właściciela działki.

Winny, bo machał łyżką?

37-letni Krzysztof D. nie ma wątpliwości, że to błąd Stanisława K. (drugiego operatora) przyczynił się do tego wypadku. Z jego relacji wynika, że do wykopu został zepchnięty razem z Marianem H. właścicielem działki. Stało się to wówczas, gdy razem z nim przymierzał się do zmierzenia głębokości wykopu. Jego wersję potwierdzają obrażenia, jakich doznał, czyli stłuczenie lewego ramienia. Miało do niego dojść wskutek uderzenia łyżką koparki. Krzysztof D. cudem wydostał się z wykopu, Mariana H. mimo usilnych prób nie udało mu się uratować.

Inne zdanie na temat tego, co działo się nad wykopem, ma Stanisław K., oskarżony w procesie. Mężczyzna zapewnia, że nie mógł uderzyć nikogo koparką, ponieważ wyjeżdżał nią z podjazdu prowadzącego do dołu. Przekonuje, że wykonując taki manewr, nie był w stanie ruszyć łyżką koparki w taki sposób, aby uderzyła stojących nad wykopem mężczyzn. 60-latek twierdzi, że jest niewinny.

Nie potrafi wskazać, w jaki sposób obaj mężczyźni znaleźli się w głębokiej dziurze. - Nie mam pojęcia, jaki mechanizm spowodował, że obaj wpadli do rowu - zapewnia.

To skomplikowana sprawa

We wtorek sąd zamknął przewód w tej sprawie. Prokurator Izabela Kapa domaga się uznania winnym wypadku 60-letniego operatora koparki. Zażądała dla niego roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat próby.

- To zdarzenie pokazało nam, jak jedna chwila nieuwagi może doprowadzić do tragicznych i nieodwracalnych skutków - mówiła.

Zwróciła uwagę, że opis zdarzenia wskazany przez Krzysztofa D., złożony zaraz po wypadku, jest jasny i spójny, w przeciwieństwie do zeznań oskarżonego operatora. Według prokurator to brak ostrożności Stanisława K. doprowadził do tragicznych skutków wypadku.

Źle zebrany materiał?

Adwokat oskarżonego zwrócił z kolei uwagę, że w tym przypadku ustalenie tego, co wydarzyło się w Gosprzydowej, nie jest możliwe, bowiem materiał w procesie przygotowawczym został nienależycie zabezpieczony, przez to jest dość skąpy (nie zabezpieczono między innymi wykopu, aby można było odtworzyć to wydarzenie).

Adwokat przekonywał, że sąd ma trudne zadanie, bowiem musi ocenić dwie zupełnie inne wersje tego samego zdarzenia, bazując tylko na zeznaniach osobowych obu mężczyzn. - Jest to nieszczęśliwy wypadek, nie można obarczać winą za to zdarzenie jedną osobę - przekonywał.

Według niego w tym przypadku mogło dojść do różnych innych okoliczności.

Obrońca Stanisława K. podkreślił, że ma wrażenie, iż w tej sprawie chodzi tylko o pieniądze.

- Otrzymaliśmy żądanie zadośćuczynienia w wysokości 800 tys. zł. Przyszło ono jeszcze przed zakończeniem procesu i wydaniem oficjalnego werdyktu - dodał adwokat.

Ogłoszenie wyroku w sprawie wypadku w Gosprzydowej zaplanowano w Sądzie Rejonowym w Brzesku na 14 czerwca.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto