Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chciałem dbać o czyste środowisko, a urzędnicy teraz mnie za to gnębią

Tomasz Rabjasz
FOT. TOMASZ RABJASZ
Mieszkaniec Ryglic budowę małej oczyszczalni rozpoczął, zanim w gminie pojawiła się kanalizacja. Urzędnicy uważają, że działa ona niezgodnie z prawem. Żądają rozbiórki i nakładają mandaty.

Paweł Wójtowicz z Ryglic chciał żyć w zgodzie z ekologią, więc zainwestował kilkanaście tysięcy złotych w przydomową oczyszczalnię ścieków na swojej posesji. Podpadł jednak przy okazji urzędnikom, którzy kwestionują teraz legalność tej instalacji i nakazują jej rozbiórkę. Ich zdaniem na terenie skanalizowanej ryglickiej aglomeracji nie mają prawa powstawać takie oczyszczalnie. Nie przekonuje ich argument, że kiedy gospodarz rozpoczynał budowę, gminna sieć kanalizacyjna była dopiero w planach.

Pięć lat temu brat Wójtowicz otrzymał pozwolenie Starostwa Powiatowego w Tarnowie na wybudowanie przydomowej oczyszczalni. Wkrótce wytyczył teren pod instalację i rozpoczął prace ziemne. Dwa miesiące później okazało się, że gmina Ryglice będzie inwestować w kanalizację, za pośrednictwem spółki komunalnej „Dorzecze Białej” z Tuchowa.

Początkowo gospodarz uznał, że skoro rozpoczął już swoją ekologiczną budowę, nie będzie się podłączał do gminnej sieci. Aby jego sąsiedzi mogli skorzystać z dobrodziejstwa kanalizacji, rurociąg trzeba było jednak poprowadzić przez działkę Wójtowicza. Mężczyzna nie miał zamiaru nikomu robić na złość, zgodził się więc na udostępnienie swojego terenu pod inwestycję. Przekalkulował, że w ramach rekompensaty, przyłącz jego domu do sieci mógłby być bezpłatny. - Podpisałem w tej sprawie porozumienie z firmą, która wykonywała roboty - podkreśla pan Paweł. Odstąpił wtedy od kontynuacji budowy własnej oczyszczalni.

Dwa lata później, sąsiedzi byli już sukcesywnie „wpinani” do kanalizacji. Dom Wójtowicza został jednak pominięty. Zaniepokojony mężczyzna interweniował u wykonawcy.

- Usłyszałem, żebym był spokojny, ponieważ prace jeszcze trwają. Niedługo później okazało się jednak, że budowa została zakończona. Poinformowano mnie, że jeśli chcę podłączyć dom do kanalizacji, to muszę za to zapłacić - mówi mieszkaniec Ryglic.

Zbulwersowany 45-latek zwrócił się do starostwa z pytaniem, czy może kontynuować budowę własnej oczyszczalni. Kiedy uzyskał pozytywną odpowiedź, wznowił roboty. Pracował etapami, ze względu na obowiązki zawodowe i częste delegacje. Prace zakończył w październiku 2015 roku, ale zaraz potem wyjechał z domu na kilka miesięcy. O tym, że oczyszczalnia powstała i jest używana, poinformował gminę w lutym 2016 r. - Od tego momentu ruszyła lawina nieszczęść - kręci głową.

Kilka dni później urzędnicy z gminy zjawili się na kontroli. - Nie informowali o tym wcześniej, a mnie w czasie kontroli nie było w domu. Dali mojej 84-letniej schorowanej mamie protokół do podpisania - zaznacza Wójtowicz. Następna kontrola miała miejsce trzy miesiące później. Gospodarzowi wytknięto błędy w działaniu oczyszczalni. - Ze skargami przychodzili do urzędu mieszkańcy, którzy twierdzili, że na ich posesje wlewają się ścieki pochodzące od pana Wójtowicza - mówi Bernard Karasiewicz, burmistrz Ryglic.

Wójtowicz nie zgadza się z zarzutami. Zapewnia, że ścieki nie wydostają się poza obręb jego działki. Przedstawia również dokument odbioru technicznego oczyszczalni, który przeprowadziło trzech inżynierów budowlanych oraz odbiór ekologiczny podpisany przez doktora nauk botanicznych z Krakowa. - Ekspertyza wykazała, że oczyszczalnia ma pozytywny wpływ na środowisko - podkreśla mieszkaniec Ryglic.

Agnieszka Franusiak-Dziury, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Starostwie Powiatowym w Tarnowie uważa, że problemy Pawła Wójtowicza, mogą wynikać z zaostrzenia przepisów. - Wynika z nich, że na terenach aglomeracyjnych nie można wprowadzać ścieków do ziemi. Gdyby mężczyzna starał się teraz o pozwolenie wodno-prawne, to prawdopodobnie nie zostałoby one wydane - zaznacza.

Sprawa trafiła do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Tarnowie. Efektem jest nakaz rozebrania oczyszczalni. - Została wykonana bez zgłoszenia do starosty i w sposób niezgodny z przepisami. Od decyzji zostało jednak złożone odwołanie, więc nie jest ona jeszcze ostateczna - mówi Mariusz Przęczek z PINB.

Paweł Wójtowicz został już także przez gminę ukarany dwoma mandatami po tysiąc złotych każdy. Nie poddaje się jednak. - Jeśli trzeba będzie, sprawiedliwości będę szukał w sądzie - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto