Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Córka zgotowała chorej matce piekło

Małgorzata Więcek-Cebula
archiwum Polska Press
Dramat rozgrywał się przez wiele miesięcy w jednym z mieszkań na os. Niepodległości w Bochni. 32-letnia Bernadetta T. biła cierpiącą na raka matkę po głowie, wykręcała jej ręce, wyrzucała lekarstwa.

Schorowana 61-letnia kobieta potrzebowała stałej opieki. Liczyła na pomoc swojej 32-letniej córki. Zdecydowała się nawet podarować jej mieszkanie, by ta była u jej boku. Za dobre serce matki Bernadetta T. odpłaciła się poniżaniem i biciem.

Gdy 61-latka zrozumiała, że popełniła błąd, postanowiła anulować umowę darowizny spisaną u notariusza. Dokument dotyczył przeniesienia prawa własności mieszkania. Na szczęście był tam zawarty zapis, że dwupokojowy lokal będzie należał do córki pod warunkiem jednak, iż ta zajmie się należycie swą matką, a 61-latka będzie tu mogła przebywać do śmierci.

Bernadetta ani myślała uznać decyzji matki o odwołaniu darowizny. Sprawa trafiła ostatecznie do sądu. - Bernadetta T. zdeklarowała, że zmieni nastawienie do matki. Dodatkowo obiecała, że w zamian za utrzymanie prawa własności mieszkania będzie pokrywać wszystkie opłaty za nie - mówi sędzia Piotr Sajdera, szef wydziału karnego Sądu Rejonowego w Bochni. Pomiędzy kobietami doszło do ugody, bo matka łudziła się, że ukochana córka będzie na zawsze razem z nią i stanie się dla niej wsparciem.

Poprawa nie trwała jednak długo. 32-latce szybko zaczęło przeszkadzać, że ona sama ma płacić za czynsz. Awantury wszczynała nawet w środku nocy. Szarpała matkę, wykręcała jej ręce, a także bez opamiętania biła po głowie.

Podczas jednej z kłótni wyrzuciła z lodówki insulinę, którą chora na cukrzycę 61-latka musiała codziennie przyjmować.

Innym razem w przypływie szału zniszczyła całą jej dokumentację medyczną. - Okazało się to wielce uciążliwe, bo chora na nowotwór kobieta wymaga stałej opieki lekarskiej. Wielu potrzebnych dokumentów niestety nie udało się już odzyskać - mówi sędzia Piotr Sajdera. Bywało, że matka, która wyszła na chwilę z mieszkania znajdowała swoje rzeczy spakowane w reklamówkach lub porozrzucane po całym domu.

W końcu zrezygnowana 61-latka zdecydowała się wnieść przeciwko córce sprawę do sądu o znęcanie się psychiczne i fizyczne. Dodatkowo ponownie zwróciła się o odwołanie darowizny.

Sąd w przypadku sprawy karnej przesłuchał matkę, sąsiadów i znajomych, a także samą córkę. Na tej m.in. podstawie zdecydował o skazaniu 32-latki na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Nakazał też córce opuścić mieszkanie. 32-latka może kontaktować się z matką tylko po wcześniejszym uzgodnieniu terminu wizyty. - Łagodny wymiar kary ma związek z prośbami matki, która nalegała, aby jej dziecko mimo wszystko nie trafiło do więzienia. Zależało jej tylko na tym, aby córka opuściła mieszkanie i dała jej święty spokój - podkreśla sędzia.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto