FLESZ - Koronawirus: od 4 maja kolejne luzowanie obostrzeń
Daniela Motak do niedawna związana byłą zawodowo z Urzędem Miasta Tarnowa. Do Sztokholmu wyjechała końcem października ubiegłego roku. Chciała popracować, nauczyć się języka, ale też poznać miasto i zobaczyć jak wygląda życie w Szwecji. W marcu planowała krótki powrót do domu, jednak wybuch pandemii COVID-19 pokrzyżował jej plany.
Przyjazdu do Polski na ten moment sobie nie wyobraża. Zamienienie w miarę normalnego życia na zakazy i nakazy, które obowiązują w naszym kraju, w jej przypadku na pewno teraz nie wchodzi w grę.
- Zniechęca mnie ta 14-dniowa kwarantanna, ale też obawa o bezpieczeństwo rodziców, którzy tu mieszkają – podkreśla. - Byłoby mi trudno przestawić się również z tego powodu, że tu gdzie teraz jestem stawia się na dobrowolność. Nie wiszą nad ludźmi kary czy groźby i to, że nie ma przymusu przynosi efekt takiego spokoju i po prostu działa – dodaje.
Życie toczy się wolniej
Życie Danieli Motak w Szwecji, tak jak wszystkich obywateli tego kraju, niewiele różni się od tego przed epidemią. Mimo, że w Sztokholmie jest najwięcej zachorowań na koronawirusa, to codzienność wygląda prawie tak jak wcześniej. Jest spokojnie, nie czuje się strachu czy paniki.
- Nie jest tak, że życie się zatrzymało, może tylko troszkę zwolniło – opowiada. - Normalnie chodzę do pracy. Nie boję się jeździć metrem, autobusem czy pociągiem. Jak tylko mam czas, to spaceruję. Tutaj jest dużo miejsc pełnych zieleni - podkreśla. Był taki moment, ze nosiła maseczkę. Teraz już tego nie robi, tak jak zresztą większość Szwedów. Wszystkie tamtejsze ograniczenia mają postać zaleceń i apeli.
- Tutaj nie rząd i politycy decydują o wprowadzeniu ograniczeniach tylko Naczelny Epidemiolog przy wsparciu zespołu ekspertów, a mieszkańcy się do tego stosują – dodaje.
Szkoły są otwarte
Choć obowiązuje zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób, to otwarte są przedszkola i szkoły dla dzieci do 16 roku życia. Uczelnie wyższe przeszły na system e-learningu. Na placach zabawach jest pełno maluchów. Równie chętnie odwiedzane są siłownie plenerowe. Działają też fryzjerzy. Choć widać, że ruch w salonach jest zdecydowanie mniejszy niż przed epidemią. Odwołano także imprezy, na których gromadziłoby się sporo osób.
Knajpki, restauracje i kluby są otwarte. Można bez problemu coś zamówić i zjeść na miejscu. Obsługa odbywa się wyłącznie przy oddalonych od siebie stolikach. Kelnerzy podchodzą do klientów w maseczkach i rękawiczkach. Zakupy też można zrobić bez dodatkowych utrudnień, ponieważ w sklepach nie ma limitów klientów. Ważne jest zachowanie odpowiedniego dystansu. - Tak dla porównania do Ikei może wejść tyle osób ile chce, zamknięte są natomiast w sklepie bary i nie można tam nic zjeść – opowiada Daniela Motak.
Opustoszała jedynie zabytkowa część miasta. - Turystów jest naprawdę niewielu, a samoloty nie kursują. Kiedyś znalezienie tam miejsca, żeby usiąść, graniczyło kiedyś z cudem, dziś nie ma z tym problemu - podkreśla.
Większość ludzi pracuje normalnie, choć sporo jest i takich, którzy zdecydowali się na zdalną pracę. W Sztokholmie bez większych ograniczeń zdziała komunikacja miejska.
- W metrze jest może trochę mniej ludzi, ale funkcjonuje ono normalnie. - Można nawet zjeść kanapkę i nikt nie robi z tego problemu - uśmiecha się Daniela. Na stacjach wyświetlane są w kilku językach zlecenia zachowania dystansu i mycia rąk.
- To, że życie toczy się niemal normalnie sprawia, że ludzie czują się w miarę dobrze. Jest strach o bliskich i o przyszłość gospodarczą, ale taka zwyczajność dodaje wszystkim otuchy - podkreśla Daniela Motak.
Pobierz bezpłatną aplikację Nasze Miasto i bądź na bieżąco!
Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?