Emeryt z Bochni zablokuje budowę łącznika z autostradą?

Duży ceglany dom przy ul. Brzeskiej. Wokół niego stoją tzw. tunele, w których Andrzej Wilk hoduje na sprzedaż tulipany, chryzantemy i lilie. Wraz z planami budowy łącznika autostradowego to wszystko ma zostać zrównane z ziemią.

- Ja jestem najbardziej poszkodowany. Zostanę nie tylko bez domu, ale też bez pola. Żebym mógł się wyżywić, muszę mieć przynajmniej dwa hektary. Jeżeli nie będę mieć swojej ziemi, to moja działalność nie będzie nic warta - mówi Andrzej Wilk.

Mieszkaniec ulicy Brzeskiej oprotestował wydaną na początku lutego decyzję środowiskową na przebieg nowej trasy według wariantu uzgodnionego przez samorządowców i Zarząd Dróg Powiatowych. Twierdzi, że jest on najdroższy i niesie z sobą najwięcej wyburzeń budynków. Nie ufa urzędnikom, bo - jak mówi - już raz przeżył stratę majątku. W latach 70. podczas budowy obwodnicy, jego rodzinie zabrano ok. 50 arów działki.

- Mój ojciec nie wytrzymał tego psychicznie i załamał się. Płakał, nie mógł spać. Tak się zamartwiał, że z tego bólu sercu mu pękło i umarł. Za tym poszła mama, bo tak się przejęła. Tak wykończyli mi rodziców - mówi Wilk.
Burmistrz Bochni Stefan Kolawiński rozumie obawy pana Andrzeja i deklaruje, że konkretnie w jego sprawie będzie rozmawiać w piątek z Martą Maj - dyrektorką Zarządu Dróg Wojewódzkich.

- Będę pytać, czy jest jeszcze możliwość takiego przesunięcia drogi, aby jej lokalizacja odbiła się jak najmniej na posesji pana Wilka. W sytuacji kiedy okaże się, że jest to jednak niemożliwe, to niestety nie będę przedkładał interesu jednego mieszkańca nad interes całego miasta - zaznacza burmistrz Kolawiński.

Jak dodaje, inwestycja wyceniana na 94 miliony złotych wpisana została na listę projektów kluczowych w Małopolsce. Większość tej kwoty stanowić ma dofinansowanie unijne.

- Jeśli budowa łącznika nadal będzie iść jak po grudzie, między innymi przez protesty niezadowolonych z jej przebiegu mieszkańców, to do województwa pójdzie sygnał, że w Bochni nie potrafią się dogadać i stracimy te pieniądze - obawia się Stefan Kolawiński.

Roman Leśniak z Zarządu Dróg Wojewódzkich wyjaśnia, że gdyby nie odwołanie od decyzji środowiskowej, to prace przy bocheńskim łączniku mogłyby ruszyć w ciągu najbliższych kilku tygodni. - Rozpatrywanie tego wniosku potrwa około trzech miesięcy. Dopóki nie będzie w tej sprawie ostatecznego werdyktu, nie będziemy ogłaszać przetargów na wykonanie projektu nowej drogi - mówi Leśniak.

W sytuacji gdy ZDW będzie posiadać wszystkie niezbędne pozwolenia do budowy łącznika, a mieszkaniec ul. Brzeskiej wciąż nie będzie zgadzać się na wykup jego gruntów, to zostanie z nich wywłaszczony. - O wysokości rekompensat decyduje wojewoda, nie my, na podstawie wycen przez niezależnych ekspertów. Proszę mi wierzyć. W zupełności wystarczają one do tego, aby wykupić działkę i wybudować się gdzie indziej - mówi Roman Leśniak.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!