Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Franciszek od Brata Alberta. Czy kard. Macharski zostanie nowym błogosławionym?

Grażyna Starzak
Andrzej Banas / Polska Press
W tym roku minie pięć lat od śmierci kard. Franciszka Macharskiego. Jego przyjaciele uważają, że czas rozpocząć przygotowania do procesu beatyfikacyjnego hierarchy. Ślą listy w tej sprawie do krakowskiej kurii.

Inteligencja, pracowitość, skromność, intuicja w ocenie spraw religijnych, ludzkich i społecznych - takimi przymiotami, w ocenie przyjaciół i współpracowników, obdarzony był zmarły przed prawie pięcioma laty kardynał Franciszek Macharski. Dla wiernych był jednak przede wszystkim wspaniałym duszpasterzem.

Godnym następcą wielkich poprzedników - kardynałów Dunajewskiego, Sapiehy, Wojtyły. Na początku na pewno nie było mu łatwo. Zajął przecież miejsce kard. Wojtyły, który miał inną osobowość. Spontaniczną, bardziej otwartą. Tymczasem kard. Macharski uchodził za osobę raczej zamkniętą i bardziej powściągliwą w okazywaniu uczuć. Ale udało mu się zjednać krakowian i mieszkańców Małopolski.

Z prośbą o przytułek

W czasie pełnienia funkcji metropolity kard. Macharski poświęcił i konsekrował kilkadziesiąt kościołów i kaplic. Założył ponad sto parafii. Jednocześnie - jak przypomina abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki - napominał proboszczów, by budując świątynie nie zapominali o potrzebujących, bo świątynia wcale nie musi być dziełem sztuki. - Wybór ubogich był jego wyborem stylu życia. Próbuję policzyć, ile razy widziałem go w purpurowej sutannie. Może z dziesięć. Zawsze czarna sutanna, zawsze najmniejszy z krzyży pektoralnych i skromny pierścień - wspomina abp Ryś.

Wszyscy, którzy znali kard. Macharskiego, potwierdzają, że był bardzo skromnym człowiekiem i nie obnosił się ze swoją godnością. W trakcie spotkań z wiernymi, np. w czasie wielkanocnego święcenia pokarmów czy corocznych wigilii na krakowskim Rynku Głównym, bardzo długo rozmawiał z przybyłymi. Ściskał ręce i składał życzenia każdemu, kto się do niego dopchał. Wśród tych osób było wielu samotnych, ubogich, bezdomnych.

Gdy w czerwcu 2005 r. kard. Macharski przestał pełnić urząd metropolity, mówiło się, że nadal będzie mieszkał w pałacu krakowskich biskupów przy Franciszkańskiej 3. Sam wybrał jednak inne miejsce - oddalone od kurii i centrum miasta sanktuarium św. Brata Alberta Ecce Homo. Poszedł tam „z prośbą o przytułek” - taki zapis widnieje w prywatnym kalendarzu kardynała, który zachowała Violetta Kilnar, czyli siostra Dolorosa, zakonnica opiekująca się kardynałem w ostatnich latach jego życia. - Kiedy zobaczyłam ten wpis, byłam wzruszona. Kardynał mógł mieć przecież swoje mieszkanie przy Kanoniczej. On jednak wcześniej nie myślał, aby się zabezpieczyć, coś sobie załatwić. Gdy zaczęłam mu służyć, byłam pod ogromnym wrażeniem jego skromności.

Codziennie na nowo przekonywałam się, jak wielki był w swojej prostocie - wspomina s. Dolorosa.

Korzystając z zaproszenia sióstr albertynek kard. Macharski zamieszkał w małym, skromnie urządzonym domku, nazywanym „chatką”. Wcześniej nocowali tam księża, którzy przyjeżdżali do sanktuarium, na przykład na rekolekcje.

Emerytowani biskupi, jeśli tylko są w dobrej formie, mają wyznaczone dni dyżurów w krakowskiej kurii. Kard. Macharski nie pełnił jednak dyżurów na Franciszkańskiej. Można się było z nim umówić, dzwoniąc do sióstr albertynek. Jeśli tylko był w domu, dyżurująca w centrali telefonicznej siostra bez przeszkód łączyła z kardynałem.

Lubił chodzić piechotą

Byłego metropolitę nierzadko można też było spotkać po prostu na ulicy. Bo kard. Macharski chętni chodził piechotą, a wybierając się poza Kraków jeździł czarną skodą octavią. Samochód prowadził przez wiele lat ten sam kierowca, zmarły w 2011 r. Marian Sala. Kierowcę kardynała trudno było namówić na rozmowę, ale raz wyznał, że jego pryncypał lubił szybką jazdę. Podobno licznik samochodu, którym razem jechali, pokazał kiedyś nawet 220 km/h!

Do „chatki” kard. Macharskiego w sanktuarium Ecce Homo przychodziło wiele osób, nawet bez zapowiedzi. - Rozmowa z nim była doskonałą pożywką intelektualną - wspomina senator Bogdan Klich. - Zwykle zaczynaliśmy od spraw rodzinnych, a kończyliśmy na sprawach polskich. To była reguła. Jemu zależało na tym, żeby wiedzieć i zrozumieć jak najwięcej z tego, co się dzieje w jego ziemskim otoczeniu. Jeśli chodzi o sprawy Kościoła, to w mojej opinii kard. Macharski reprezentował Kościół otwarty, łagiewnicki, jak się to przed laty mówiło.

Co by na to powiedział sam kardynał? Pewnie nic, bo wszyscy, którzy go znali, wiedzieli, że nie angażował się w sposób bezpośredni w sprawy polityczne. Do kurii, a później do „chatki” kardynała, przychodzili reprezentanci różnych środowisk. Profesorowie, politycy, dziennikarze, zwykli robotnicy. Siostra Dolorosa, obecna przy niektórych rozmowach, zapewnia, że kardynał miał własne zdanie na każdy temat, ale nigdy nikogo nie oceniał.- Gdy czasem, tak po kobiecemu, próbowałam go sprowokować i namówić na takie rozmowy, odpowiadał: „Ja jestem pasterzem dla wszystkich”. Dlatego na przykład nikt nie wiedział, na kogo ksiądz kardynał głosuje. Kiedyś bliski mu dostojnik pyta go: „Na kogo głosowałeś?”. On odpowiada: „Wiesz, na liście było dwóch, na jednego z nich zagłosowałem”. To był cały kardynał - wspomina siostra Dolorosa.

Wierzymy, że to był cud

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta, podkreśla, że kardynał Macharski zawsze uważał, iż Kościół powinien się kierować zasadami ewangelicznymi i „nie jest jego zadaniem bezpośrednie angażowanie w politykę”. - Stąd jego dystans do polityków - uważa ks. Isakowicz-Zaleski. Pytany, o proces beatyfikacyjny kard. Macharskiego, prezes Fundacji im. Brata Alberta odpowiada, że gdy minie przepisowe pięć lat od śmierci tak lubianego przez krakowian hierarchy, trzeba go jak najszybciej rozpocząć. Warto w tym miejscu wspomnieć, że ks. Isakowicz-

Zaleski napisał pierwszą biografię kard. Macharskiego. O książce „Franciszek od Brata Alberta” jej autor skromnie mówi, że to „tylko szkic do portretu”, ale inni duchowni uważają, że ta publikacja może stanowić ważny element w procesie wyniesienia na ołtarze byłego metropolity krakowskiego.

Ci, z którymi kard. Franciszek Macharski był zaprzyjaźniony, twierdzą, iż od dawna są gotowi zaświadczyć o jego świętości. W tym gronie jest m.in. abp Grzegorz Ryś i senator Bogdan Klich.

Ten ostatni już kilka miesięcy po śmierci hierarchy wyznał, że jest gotów zaświadczyć, iż zaprzyjaźniony z jego rodziną kard. Macharski „był świętym człowiekiem”. W liście, który poprzez abp. Grzegorza Rysia trafił do krakowskiej kurii, Bogdan Klich z żoną napisali, iż modlitwie kardynała zawdzięczają to, że ich najmłodsze dziecko, dziś kilkunastoletni syn Michał, żyje i jest zdrowy. I że gdyby kiedykolwiek rozpoczął się proces beatyfikacyjny kardynała, to oboje chcieliby złożyć w jego trakcie świadectwo jego świętości. - To był sierpień 2007 r. - wspomina Bogdan Klich. - Pojechaliśmy całą rodziną do Chorwacji. Michał miał wtedy sześć miesięcy. Po dwóch dniach przeziębił się. Dostał wysokiej gorączki. Okazało się, że jest to bardzo poważna choroba. Byliśmy przerażeni. Pomyślałem: „Panie Boże, co jeszcze można zrobić, aby dziecko przeżyło”. W środku nocy postanowiłem zadzwonić do kardynała, który kilka miesięcy wcześniej ochrzcił Michasia. Ksiądz kardynał, po wysłuchaniu mnie, powiedział: „Panie Bogdanie, będziemy się za niego modlić razem z siostrami”. Michał wyzdrowiał. Uważamy, że to był cud i tylko dzięki jego wstawienniczej modlitwie nasz syn żyje - twierdzi z przekonaniem senator Klich.

Przedmiotów, których używał kardynał, ale też listów czy pism, nie ma wiele, bo były metropolita krakowski nie miał zwyczaju gromadzenia rzeczy. Niektóre z listów siostry, jakby instynktownie, przechowywały bez jego zgody. Na przykład te, w których proszono kardynała o modlitwę w jakiejś intencji; najczęściej powrotu do zdrowia bliskiej autorowi listu osoby, a potem, w kolejnym liście dziękowano za nią. - Ksiądz kardynał nigdy nikomu nie odmawiał. I nigdy nie zostawiał takiej sprawy „na potem”. Mamy dowody na to, że te jego modlitwy były skuteczne - opowiada siostra Dolorosa.

Najbardziej poruszył ją list kompozytora, który opisał, co zdarzyło się jego przyjacielowi. Ten przyjaciel był protestantem. Razem ze swoim chorym, poruszającym się na wózku dzieckiem, zwiedzał Wawel. Spotkali tam kardynała Macharskiego, który, jak to miał w zwyczaju, pobłogosławił dziecko. - Okazuje się, że ono później odzyskało zdrowie, o czym poinformował nas ten kompozytor. Był przekonany, że tak się stało na skutek błogosławieństwa księdza kardynała. Zachowałam ten list.

Spotkałem świętego człowieka

Przekonanie, że kardynał Macharski zmarł w opinii świętości podziela wiele osób. Jest wśród nich Tomasz Kowacz, lekarz polskiego pochodzenia z Nowego Jorku. Mówi, że chociaż tylko raz miał okazję osobiście spotkać się z kard. Macharskim, jest pewien, że spotkał świętego człowieka. - To mogło być w 2003 r. Po odwiedzinach grobu św. Faustyny w krakowskich Łagiewnikach spacerowaliśmy z moją przyjaciółką, obecnie żoną, obok klasztoru. W pewnym momencie na progu stanął kardynał Macharski. Podeszliśmy do niego, a ja pocałowałem go w pierścień - wspominał dr Tomasz Kowacz. Jego przyszła żona nie była jeszcze wtedy katoliczką i zachowanie narzeczonego bardzo ją zaskoczyło. Kard. Macharski rozmawiał z nimi po angielsku, a na pożegnanie objął oboje i przytulił. - To był taki ojcowski uścisk. Nigdy nie zapomnę tego momentu. Już wtedy czułem, że spotkaliśmy świętą osobę - mówi lekarz z Nowego Jorku.

To było jego jedyne, osobiste spotkanie z kard. Macharskim, ale dzięki mediom śledził rozmaite wydarzenia, jakie działy się w Kościele krakowskim, któremu hierarcha wówczas przewodził. Dr Kowacz przyznaje, że doznał wstrząsu, gdy dowiedział się o śmierci kardynała. Wtedy postanowił założyć na Facebooku grupę, której członkowie „dzielą się dobrem”, którego doświadczyli dzięki patronowi tej wirtualnej wspólnoty. Uczynił to, mając nadzieję na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego hierarchy.

Grupa pod nazwą „Kardynał Franciszek Macharski. Beatyfikacja” wciąż się rozrasta. Jej uczestnicy, zgodnie z sugestią jednego z jej członków, postanowili każdego drugiego dnia miesiąca modlić się o szybkie wyniesienie na ołtarze kardynała Franciszka Macharskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Franciszek od Brata Alberta. Czy kard. Macharski zostanie nowym błogosławionym? - Plus Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto