Nasza Loteria

Gdy szklanki dzwonią w kredensie

MAŁGORZATA WIĘCEK
- Czasem wydaje mi się, że to wybuchła trzecia wojna światowa - mówi Józef Mączka, prawnik, który mieszka przy ulicy Proszowskiej. - O czwartej nad ranem budzi nas codziennie olbrzymi huk.

- Czasem wydaje mi się, że to wybuchła trzecia wojna światowa - mówi Józef Mączka, prawnik, który mieszka przy ulicy Proszowskiej. - O czwartej nad ranem budzi nas codziennie olbrzymi huk. To tiry, które z zawrotną prędkością przejeżdżają naszą ulicą.

Przedstawiciele blisko stu rodzin, które mieszkają przy Proszowskiej, po raz kolejny przygotowali protest. Kolejny raz, bo z tym problemem walczą już co najmniej od czterech lat.
- Interweniowaliśmy już wszędzie, gdzie tylko się dało: w komendzie policji bocheńskiej i wojewódzkiej, w urzędzie miasta, u radnych i burmistrzów oraz u przedstawicieli władzy wojewódzkiej. Zawsze słyszymy, że pomogą, zrobią coś by żyło się nam lepiej, ale oprócz obietnic nic się nie dzieje - mówi Jan Imiołek, który codziennie bywa u córki mieszkającej właśnie przy Proszowskiej.

Jak na autostradzie
Mieszkańcy postanowili upomnieć się o swoje prawa, bo problem z dnia na dzień narasta.
Państwo Leginowiczowie zamieszkali w Bochni przy ulicy Proszowskiej 35 lat temu. Od tamtej pory ich życie zmieniło się diametralnie.
- Ze spokojnej nasza ulica zmieniła się prawie w autostradę - ironizuje Zdzisław Leginowicz - i już zupełnie poważnie dodaje: - Proszowska zmieniła się w drogę, na której nie przestrzega się żadnych zasad. Ani tych związanych z prędkością, ani też z olbrzymim tonażem przejeżdżających tędy samochodów. W efekcie jego dom, położony kilka metrów od drogi, popękany jest w kilku miejscach.
- A szkło ustawione w kredensie dzwoni za każdym razem, gdy drogą przejeżdża samochód - żali się Irena Leginowicz.
Halina Ryncarz, której dom także stoi w pobliżu drogi, kilka razy w ciągu roku obowiązkowo odwiedza szklarza.
- Systematycznie pękają nam szyby w oknach. W tej chwili zastanawiamy się nad wymianą całej stolarki, ale nie wiem czy to ma sens - zastanawia się.
Problemem jest także przejście na drugą stronę jezdni. W godzinach szczytu, graniczy to z cudem.
- Mamy z tym poważne kłopoty, nie mówiąc już o dzieciach czy osobach starszych. Sporo cierpliwości musi wykazać także każdy z nas, gdy chce z podwórka wyjechać na drogę. Czasami potrzeba na to kilkunastu minut - zaznacza Halina Ryncarz.

Sprawdzają silniki
Olbrzymie samochody, z ładunkiem przekraczającym dopuszczalne normy, jadące z dużą prędkością, to nie jedyny kłopot osób mieszkających w tym rejonie. Zmorą są organizowane przez młodych ludzi nocne wyścigi samochodowe. Prosty, ponad trzy kilometrowy odcinek drogi zachęca ekstremalnych kierowców.
- To jest nie do wytrzymania, gdy człowiek chce spokojnie spać, za oknami słyszy tylko ryk silnika i pisk opon. Młodzi ludzie chyba testują tu swoje samochody. Nawet boję się myśleć z jaką prędkością jeżdżą w nocy - mówi Adam Grabosz z ulicy Proszowskiej.

Fotoradar i znaki
Zdesperowani ludzie chcą, by w końcu ich prośby zostały wysłuchane. Grożą, że jeżeli to nie pomoże, to wyjdą na ulicę. Rozważają zorganizowanie blokady. Będą protestować, bo tak dalej nie da się żyć. Według nich, problem rozwiązałby fotoradar ustawiony przy ulicy.
- Ręczę, że to urządzenie zarobiłoby na siebie w bardzo szybkim czasie - mówi Marian Jonas. Mieszkańcy domagają się także wprowadzenia ograniczenia prędkości do czterdziestu kilometrów na godzinę. Żądają ponadto ustawienia znaków, które ograniczą dopuszczalny tonaż i uniemożliwią właścicielom obładowanych tirów przejeżdżanie obok ich domów.
Rozwiązanie, które zostało wprowadzone na tej ulicy - znaki, wysepki - według mieszkańców tej ulicy, nie przynosi żadnego efektu. Kierowcy jak jeździli szybko, tak jeżdżą.
- A słupki tylko stwarzają dodatkowe zagrożenie. Ostatnio byłem świadkiem, jak samochód jechał tak szybko, że uderzył w słupek, po czym przerzuciło go na drugą stronę drogi i zatrzymał się na ogrodzeniu - mówi Jan Imiołek.

Do spółki z Brzeskiem i Wieliczką
Policjanci z bocheńskiej komendy przyznają, że znaków ograniczających wjazd samochodów z dużym tonażem brakuje w tamtym rejonie.
- A jeśli ich nie ma, to my nikogo nie możemy zatrzymać - tłumaczy podinspektor Roman Lustofin, szef sekcji ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Bochni.
Szef drogówki zapewnia, że z wnioskiem o postawienie znaków, jeszcze przed Proszowską, powinni wystąpić administratorzy drogi, czyli samorządy miasta i powiatu.
Postawienie fotoradaru na stałe w tym miejscu nie jest jednak możliwe.
- Nasza komenda nie posiada takiego urządzenia. Dysponujemy jednym fotoradarem wraz z komendami w Brzesku i Wieliczce. U nas jest tylko czasami, obsługiwany przez policjantów z Wieliczki - wyjaśnia podinspektor Roman Lustofin.
Szef drogówki w bocheńskiej komendzie deklaruje jednak, że gdy tylko urządzenie znajdzie się w Bochni, zostanie ustawiane przy ulicy Proszowskiej. Zapewnia także, że rejon będzie objęty dodatkowymi patrolami.

od 12 lat
Wideo

Aktywiści znaleźli sposób na pozbycie się samochodów w miastach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto