- Nie mogliśmy dłużej czekać. Docierały do nas informacje o przypadkach uczulenia czy gorączki - wspomina Jerzy Lysy, wójt gminy Bochnia. Pierwszą "bitwę" z komarami stoczono w połowie czerwca. Wtedy to nad wsiami Siedlec, Chełm, Stanisławice, Cikowice, Damienice, Proszówki, Baczków rozpylono samolotem specjalny środek owadobójczy. Niestety, opryskanie kosztujące około 50 tysięcy złotych, rozwiązało problem tylko na chwilę.
- Mieliśmy spokój tylko przez kilka dni, bo sąsiednie gminy nie zrobiły niczego, dlatego komary wróciły. Coś okropnego, po południu nie można było wyjść na zewnątrz, tak okropnie gryzły - żaliła się w zeszłym tygodniu Magdalena Walasik, sołtys Chełmu. Teraz jest już lepiej. Od tygodnia bowiem na terenie gminy Bochnia trwa specjalistyczne "zadymianie".
- Zakupiliśmy dwie wytwornice dymu. Myślę, że w ciągu dwóch tygodni uda nam się opylicić tereny przylegle do Raby . Tam jest najgorzej - mówi Jerzy Lysy. Maszyny kosztowały gminę około 35 tysięcy złotych. Jak jednak dodaje wójt, efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. - Komary zniknęły jak ręką odjął - cieszy się Lysy. Czy to sukces na dłużej niż w przypadku pierwszych oprysków? - Wszystko zależy od tego, czy sąsiednie samorządy zaczną coś robić. Niestety, do tej pory nie reagują na nasze prośby o współpracę - ubolewa wójt Lysy.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?