Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jastrzębia. 77-latka spłonęłaby żywcem, gdyby nie czujność jej syna

P. Marcinek, P. Chwał
Strażak Krzysztof Kita udział w akcji przypłacił złamaniem nogi
Strażak Krzysztof Kita udział w akcji przypłacił złamaniem nogi Paweł Chwał
Dom schorowanej mieszkanki Jastrzębi wyglądał wczoraj rano jak pobojowisko. Całkowicie spalony dach, popękane szyby w oknach, deski i gruz na podłodze. Płomienie zabrały jej dorobek.

- Udało się wynieść tylko trochę ubrań, lodówkę, telewizor i szafy. I tak nie nadają się do użytku, bo pod wpływem wysokiej temperatury rozleciały się - wzdycha pani Helena.

77-latka mieszka sama, ale akurat z poniedziałku na wtorek nocowali z nią córka i syn. Dzieci przyjechały w odwiedziny po tym, jak pani Helena kilka dni wcześniej opuściła szpital.

- Gdyby nie one, pewnie sama zginęłabym w płomieniach - opowiada kobieta. Tuż przed północą do pokoju wbiegł syn: „Mamo, wstawaj! Pali się”.

- Szybko ubrałam się, założyłam buty i wybiegłam na pole. Cały dach był już w ogniu - dodaje gospodyni. Po chwili na miejscu pojawili się strażacy. Pracę bardzo utrudniał im porywisty wiatr.

- Bałam się, że za chwilę spłonie też stojąca obok domu stodoła - mówi pani Helena.

Ogień strawił doszczętnie cały dach jej domu, a także poddasze. Mury do niczego się nie nadają, budynek trzeba odbudować od podstaw.

- W tamtym roku ociepliliśmy budynek, dwa lata temu został położony nowy dach i nic z tego nie zostało - rozpacza kobieta. Według wstępnych szacunków z dymem poszedł majątek wart 300 tys. zł.

Pani Helena na razie znalazła schronienie u swojego drugiego syna. Jednak jej marzeniem jest powrót do miejsca, w którym spędziła większą część życia. Prosi wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc. Żeby rozpocząć odbudowę, potrzebuje drewna, pustaków, cegieł. Wstępne ustalenia wskazują na to, iż dom zapalił się od komina. Najpierw płomieniami zajął się drewniany dach, potem ogień przeniósł się na resztę budynku.

Akcja ratownicza trwała ponad pięć godzin. Uczestniczyło w niej 40 strażaków. Wśród nich był m.in. mł. ogniomistrz Krzysztof Kita, strażak z 10-letnim stażem z Jednostki Ratow- niczo-Gaśniczej nr 2 w Tarnowie. W nocy z poniedziałku na wtorek pełnił służbę w filii PSP w Siedliskach.

- Pojechaliśmy do pożaru w Jastrzębi, jak do każdej innej akcji. Do tej pory wychodziłem z nich bez szwanku. Tym razem wprost z płonącego domu karetka zawiozła mnie do szpitala - opowiada.

Mężczyzna poślizgnął się, gdy w zadymionym budynku schodził po schodach do piwnicy. Złamał nogę w dwóch miejscach.

- Sprawą zajmie się specjalna strażacka komisja, która wyjaśni przyczyny tego wypadku - mówi Tadeusz Sitko, komendant tarnowskiej PSP. W ub.r. podczas różnych akcji ucierpiało niegroźnie 12 strażaków. Wszyscy mają indywidualne ubezpieczenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto