Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarze rodzinni alarmują. Podstawową opiekę zdrowotną czeka katastrofa

Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz
Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press
Rosnąca w szalonym tempie piąta fala pandemii paraliżuje prace przychodni podstawowej opieki zdrowotnej. Lekarze rodzinni zgodnie z nową strategią Ministerstwa Zdrowia mają obowiązek udać się na wizytę domową do każdego pacjenta powyżej 60. roku życia z pozytywnym wynikiem testu, o ile takie będzie życzenie chorego. - To niewykonalne - mówią medycy i punktują bolączki, z jakimi już teraz muszą mierzyć się POZ-ty.

Przychodnie Podstawowej Opieki Zdrowotnej przeżywają prawdziwe oblężenie. Lawinowo rosnąca liczba zachorowań na COVID-19, szczyt sezonu infekcji grypopodobnych i grypy, coraz większe trudności w dostaniu się do specjalistów, czy brak miejsc w szpitalach dla chorych niecovidowych przekładają się na tłumy pacjentów usiłujących dostać się do lekarza rodzinnego.

Ale to nie jedyne bolączki przeciążonych przychodni. Galopująca liczba nowych zakażeń spowodowała m.in., że systemy informatyczne stały się niewydolne. Wysłanie pacjentów na test na koronawirusa to - jak mówią nam lekarze - nie lada wyzwanie. System EWP, który służy do rejestracji skierowań na testy, zlecania badań dla laboratoriów, przesyłania wyników do sanepidu, czy też nakładania i zdejmowania kwarantanny i izolacji, w trakcie piątej fali cały czas szwankuje.
 
- Jest to dla nas olbrzymie utrudnienie. W dni, kiedy systemy się zawieszają, wprowadzenie danych pacjentów trwa tak długo, że przyjmujemy jedną osobę w czasie, gdy moglibyśmy przyjąć ich np. dwie. Dlatego niejednokrotnie postulowaliśmy już do MZ, żeby pacjenci wymazy mogli robić bez skierowania. Na tym etapie pandemii nie widzimy już sensu, żeby dodatkowo obciążać lekarzy POZ wizytami stricte administracyjnymi, których jedynym celem jest pozyskanie tylko skierowania na test - mówi nam Jerzy Radziszowski z Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego w Krakowie.

System kieruje na test w konkretne miejsce... ale to tylko propozycja

Jednak jak się okazuje, jeszcze większym problem są SMS-y, jakie pacjenci otrzymują po wystawieniu skierowania na test.

- W tej wiadomości jest podane miejsce oraz data i godzina, gdzie pacjent ma się udać w celu pobrania wymazu. Zdarzają się bowiem takie sytuacje, że pacjenci jeżdżą po kilkadziesiąt kilometrów, by to badanie wykonać. Do punktu wymazowego działającego przy naszej przychodni przyjeżdżają mieszkańcy Bochni, Limanowej czy nawet Nowego Sącza, mimo iż po drodze mają kilka innych punktów. Gdy pytamy ich, dlaczego, pokazują nam SMS-y jakie dostali – dodaje dr Radziszowski.

 
Dr Radziszowski, żeby sprawić, czy rzeczywiście jest tak, jak mówią pacjenci, postanowił sam sobie zlecić zrobienie wymazu.
 
- Siedząc w przychodni w Krakowie przy ul. Schweitzera 7, gdzie tuż obok znajduje się namiot, w którym pobierane są wymazy, otrzymałem SMS, że na test mam się zgłosić następnego dnia na godzinę 12 do Skawiny. Wcale się nie dziwię, że pacjenci są zdenerwowani. Trudno nie być w momencie, gdy ktoś jedzie specjalnie do Krakowa np. 50 km tylko po to, by zrobić test – dodaje dr Radziszowski.
 
Wiadomości są bowiem sformułowane w taki sposób, że pacjent odnosi wrażenie, że miejsce, które jest podane w komunikacie, jest jedynym w którym może wykonać swoje badanie. Nie ma wzmianki o możliwości zmiany terminu bądź miejsca. Jest jedynie link, pod którym można uzyskać więcej informacji. Kto jednak ze starszych pacjentów skorzysta z takiej opcji? Zdaniem lekarzy, z którymi rozmawiamy, MZ bezwzględnie powinno zaprzestać wysłania tych SMS-ów lub zmodyfikować ich treść, ponieważ nic dobrego z nich nie wynika, a jedynie wprowadzają zamieszanie. Pacjenci nie wiedzą, że punkty testujące przyjmą każdego z ważnym skierowaniem, bez względu na informację z SMS.

Domowe wizyty pogrążą POZ-ty

Jednak pracę poradni paraliżują nie tylko zablokowane serwery. Lekarze POZ skarżą się też na rozporządzenie ministra zdrowia, które nakłada na nich obowiązek wizyty domowej u każdego pacjenta powyżej 60. roku życia z pozytywnym wynikiem testu, niezależnie od stanu nasilenia objawów choroby, o ile takie będzie życzenie chorego.

- To rozporządzenie wynika z kompletnego braku wiedzy w zakresie medycyny. Wizyta domowa u każdego pacjenta z COVID-19 przy zwiększonej – nie wiadomo jeszcze do jakich rozmiarów – skali zakażeń to rzecz wręcz niewykonalna. Tak po prostu nie da się pracować – mówi nam szef jednej z krakowskich poradni.
 
Lekarze wyliczają, że jedna wizyta domowa wraz z dojazdem do chorego zajmuje lekarzowi średnio godzinę.
 
- Proszę sobie zatem wyobrazić, że w czasie ośmiu godzin pracy w POZ lekarz będzie w stanie wykonać tylko 8 takich wizyt. W tym samym czasie w przychodni może przyjąć od 30 do 50 chorych pacjentów. Mamy odmówić przyjęcia pacjenta z ciężkim przebiegiem zakażenia tylko dlatego, że ma 55 lat, a jechać na wizytę domową do zaszczepionego trzema dawkami 60 latka, bez jakichkolwiek objawów choroby, bo ma takie życzenie? To absurd – denerwuje się dr Radziszowski.

Dodaje, że na szczęście coraz więcej pacjentów podziela ich zdanie.

- Jesteśmy świadomi, iż nie będziemy w stanie zapewnić nieograniczonego dostępu do lekarza POZ wszystkim pacjentom, ale zrobimy wszystko aby zapewnić opiekę najbardziej potrzebującym. Będziemy leczyć pacjentów zgodnie z zasadami sztuki medycznej, a nie w oparciu o niewykonalne regulacje, które zamiast usprawniać nasza pracę, tylko ja dezorganizują – podkreśla dr Radziszowski.

Rozwiązanie wprowadzone przez MZ krytykuje także dr Lesław Szot, prezes Porozumienia Zielonogórskiego w Małopolsce. - Dla nas to niezrozumiałe, dlaczego wiek ma być głównym kryterium, którym mam się kierować przy wyborze opieki nad pacjentem? Zawsze badaliśmy tych, którzy tego wymagali, a teraz będę badać tych z dodatnim testem, nawet jeśli prawie nie mają objawów. To niedorzeczne – mówi.

Ponadto przez rekordowe wzrosty zakażeń liczba personelu medycznego, która przybywa w izolacji bądź na kwarantannie, w ostatnim czasie bardzo mocno utrudnia funkcjonowanie placówek ochrony zdrowia. Potwierdza to małopolski inspektor sanitarny przytaczając dane: na 145 ognisk zakażeń wariantem omikron w województwie, ponad 50 proc. z nich wykryto w szpitalach i w innych placówkach ochrony zdrowia.
 
- W tamtym tygodniu w mojej przychodni trzy osoby, w tym dwóch lekarzy, przebywało na izolacji w związku z potwierdzonym zakażeniem. To około stu pacjentów dziennie mniej, których nie mogliśmy przyjąć, bo fizycznie nie ma kto – puentuje dr Radziszowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lekarze rodzinni alarmują. Podstawową opiekę zdrowotną czeka katastrofa - Gazeta Krakowska

Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto