Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w Jadownikach. To było "nadzabijanie"

Małgorzata Więcek-Cebula, Paweł Chwał
Piotr S. podczas procesu
Piotr S. podczas procesu fot. Paweł Chwał
Iwona i Piotr byli razem przez siedem lat. Spodziewali się nawet dziecka, zmarło przy porodzie. Rozstali się, gdy mężczyzna dowiedział się, że kobieta go oszukuje. Postanowił się zemścić.

Autor: Paweł Chwał

29-letnia Iwona spoczęła w rodzinnym grobowcu na cmentarzu parafialnym w Lipnicy Dolnej obok matki, ojca i swojego 6-miesięcznego dziecka. Na prostym granitowym nagrobku brakuje jednak tabliczki z jej nazwiskiem. - Nie ma kto o to zadbać - mówi jej ciotka, która prosi o zachowanie anonimowości. Nie chce być kojarzona z Iwoną, od której - jak mówi - zaznała wielu krzywd i upokorzeń.

Tragiczny koniec związku
Gdy w marcu ubiegłego roku dowiedziała się, że Iwona nie żyje, nie chciała w to uwierzyć.

- Krzyczałam nawet na kogoś, kto z tą wiadomością do mnie przyszedł, żeby głupot nie rozpowiadał - wspomina. Dopiero gdy informację potwierdziły kolejne osoby, uwierzyła.

- To było jednak takie nieprawdopodobne, dziwne. Znałam ich oboje: Iwonę i tego jej chłopaka. W życiu bym nie powiedziała, że ten związek może się tak skończyć - wzdycha.

Piotr zamordował Iwonę 3 marca ub. roku. Do hostelu w Jadownikach koło Brzeska przyszedł uzbrojony w długi nóż myśliwski. Ukrył go w rękawie bluzy, a trzy mniejsze ostrza zatknął za pasem spodni. Kupił je tydzień wcześniej na targu w Bochni. Był przekonany, że Iwona będzie w pokoju sama.

Chciał zapytać ją m.in. o to, czy dziecko, które straciła wcześniej, w szóstym miesiącu ciąży, było jego.

Zdziwił się, kiedy po otwarciu drzwi zobaczył razem z nią jej nowego partnera. Sądził bowiem, że mężczyzna o tej porze będzie w pracy. Ten próbował najpierw bronić kobiety, ale podczas szamotaniny z napastnikiem sam został ranny i wybiegł z pokoju wezwać pomoc. Piotr został wówczas sam na sam ze swoją wielką miłością, z którą spędził ostatnie siedem lat życia.

Oficjalnie rozstali się wprawdzie dwa miesiące wcześniej, ale mężczyzna nie pogodził się z tym, że Iwona zostawiła go dla innego.

W akcie zemsty, w pokoju hostelu, ugodził ją aż 123 razy, przy okazji pastwiąc się nad swoją ofiarą. - Rozciął jej usta nożem wykonując tak zwany „uśmiech jokera”. Dodatkowo okaleczył jej nos, okolice oczu i krocza.

Zobacz także: Zabójstwo w Jadownikach. Zadał jej 120 ciosów nożem, sąd skazał go na 25 lat więzienia

Biegły Zakładu Medycyny Sądowej z Krakowa, który wypowiadał się w tej sprawie, przyznał nawet, że w swojej 28-letniej karierze zawodowej nie spotkał się z tak drastycznym zabójstwem - mówi prokurator Izabela Kapa, oskarżyciel publiczny w zakończonym właśnie procesie.

Morderstwo w Jadownikach. Przed zbrodnią napisał: "Wiem, że Iwona prowadzi podwójne życie"

25 lat za „nadzabijanie”
Tarnowski Sąd Okręgowy skazał Piotra na 25 lat więzienia . W uzasadnieniu wyroku stwierdził, że w tym przypadku mamy do czynienia z tzw. nadzabijaniem. - Ilość zadanych ciosów była niewspółmierna w stosunku do skutku, którym była śmierć kobiety - zauważył sędzia Rafał Wagnerowski.

- Gdyby się dobrze prowadziła, nie byłoby tego - mówi Stanisław Kępa, wujek Iwony i jednocześnie jej sąsiad. Sporo wie, nie o wszystkim chce jednak mówić.

Rozmowniejsza jest jej ciotka. - Iwona nie miała dobrej opinii, włóczyła się z różnymi typami. Gdy Piotra nie było (pracował jako kierowca i często wyjeżdżał za granicę, przyp. red.) sprowadzała sobie do domu różnych mężczyzn. To było do przewidzenia, że kiedyś wyda się, że go oszukuje - mówi mieszkanka Lipnicy Dolnej. Sama często widywała Iwonę, gdy ta z plecakiem łapała okazję przy drodze.- Pewnie jechała na spotkanie z jakimś nowym chłopakiem - wspomina. Wracała zazwyczaj po dwóch, trzech dniach.

Ponury, opuszczony dom
Dziś dom rodzinny Iwony stoi pusty. - Słyszałam, że jest zastawiony za długi - mówi Anna Paprota mieszkająca w pobliżu. - Zresztą wszyscy, którzy w nim mieszkali, już nie żyją - dodaje mieszkanka Lipnicy Dolnej.

Pierwszy na zawał serca odszedł ojciec Iwony. 45-letni mężczyzna zmarł w 2003 roku. Cztery lata później, gdy cała Lipnica świętowała kanonizację bł. Szymona, utopili się jej brat i chłopak.

- Ludzie mówili, że pokarało ich, bo zamiast iść do kościoła pojechali nad Dunajec - mówi krewna dziewczyny. W 2011 roku zmarła matka, a niedługo później babcia Iwony. Potem był pogrzeb jej dziecka - Eryka. Chłopczyk nie przeżył porodu.

- Życie na pewno ją mocno doświadczyło, ale moim zdaniem zasłużyła sobie na ten los - mówi jej ciotka.

Kilka tygodni przed zabójstwem Iwony policja odebrała zgłoszenie o zniszczeniu kilku nagrobków na cmentarzu parafialnym. Ktoś powyrywał krzyże, roztrzaskał tablicę, uszkodził płyty. Policja, która prowadziła w tej sprawie dochodzenie po kilku miesiącach zdecydowała o jego umorzeniu.

Mieszkańcy są przekonani, że zniszczeń dokonał któryś ze znajomych Iwony. Największe szkody powstały przy tabliczce, na której jest wyryta data śmierci Eryka. Obrońcy Piotra próbowali dowieść przed sądem, że zabójstwo, którego się dopuścił po części sprowokowała sama kobieta oszukując go o swojej miłości, a jednocześnie spotykając się z innymi mężczyznami.

- Oceny moralne tego, jak zachowywała się pokrzywdzona, nie są bez znaczenia, niemniej jednak nie mogą przesłaniać tego, co uczynił oskarżony. Jego zachowanie było odrażające i musi ponieść za nie surową karę - stwierdził Rafał Wagnerowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto