- Dla mnie to wyjątkowo skandaliczna sprawa. Nie rozumiem ludzi, którzy dopuszczają się tak podłych rzeczy - mówi Jerzy Raczyński, sołtys Łapczycy, gorący orędownik odbudowy kościoła. Świątynię pochodzącą z 1340 roku ufundował król Kazimierz Wielki. Był to podobno akt pokuty. Król w ten sposób prosił o wybaczenie za swe grzechy - a zwłaszcza związek z Esterką, piękną Żydówką z krakowskiego Kazimierza. Świątynię zlokalizowano przy ważnym trakcie komunikacyjnym, prowadzącym z Krakowa na Ruś i na Węgry. Tędy właśnie przejeżdżały karawany kupców, a także orszaki książęce i królewskie.
Mieszkańcom wioski bardzo zależało, by rozpocząć remont kościółka, który z roku na rok prezentował się coraz gorzej. Brakowało jednak funduszy. Inwestycję realizowaną przez parafię wsparł sejmik województwa małopolskiego oraz miejscowy samorząd. Pomogli też sami parafianie. Udało się wykonać dwa najpilniejsze zadania - odwodnienie murów oraz remont dachu. Oba zadania były realizowane pod okiem konserwatora zabytków. To właśnie on zasugerował, by przy wymianie dachu w tak cennej budowli zastosować miedziane rynny.
Prace zakończono latem ubiegłego roku. Już po miesiącu okazało się jednak, że część orynnowania zniknęła. - Złodzieje musieli podejść do kościoła w nocy. Nie przeraziło ich nawet to, że świątynia jest oświetlona z czterech stron dość mocnymi halogenami. Zamontowaliśmy je, by ją chronić przed złodziejami. To jednak, jak pokazało życie, nie wystarczyło - wyjaśnia Jerzy Raczyński.
Przeszkodą nie była także wysokość. Niektóre elementy zniknęły, mimo że aby je zerwać trzeba się było wdrapać przynajmniej siedem metrów. Rynny znikały etapami. Najpierw z jednej części świątyni, potem z kolejnych. W ciągu kilku miesięcy złodziejom udało się zabrać wszystko, co było do wzięcia. Aby kościół nie zamakał, zdecydowano się na zamontowanie zwykłego, plastikowego orynnowania. Kradzieżą zbulwersowany jest nie tylko gospodarz wioski. Także mieszkańcy Łapczycy uważają to za szczyt wandalizmu. - Nie wiem, kto dopuścił się czegoś takiego, ale jest to straszna rzecz. Najgorsze jest jednak to, że pewnie złodziei nie da się nigdy zatrzymać - uważa Monika Jelonek.
Robert Lewandowski inwestuje w branżę rolną