Mieszkaniec Tarnowa może mówić o dużym szczęściu. W niedzielę po szóstej rano w wykopie przed wejściem do kamienicy na remontowanej ulicy Franciszkańskiej zobaczyły go przechodzące obok kobiety. Mężczyzna był przytomny, jednak po twarzy ciekła mu krew. Nie był w stanie wydostać się samodzielnie. Kobiety natychmiast wezwały służby ratunkowe.
Nic nie pamięta
We wskazane miejsce popędziła karetka pogotowia oraz dwa zastępy straży pożarnej.
- Mężczyzna znajdował się na głębokości około 3 metrów. Aby go wydostać, wykorzystaliśmy sprzęt do ratownictwa wysokościowego oraz deskę ortopedyczną - mówi mł. bryg. Paweł Mazurek, rzecznik prasowy PSP Tarnów.
47-latek nie potrafił dokładnie wyjaśnić, jak doszło do wypadku i o której godzinie wpadł do wykopu. Mówił tylko, że wracał do domu z dyskoteki. Był pod wpływem alkoholu. Trafił do szpitala św. Łukasza w Tarnowie. - Pacjent jeszcze w niedzielę opuścił lecznicę. Doznał złamania nosa oraz zwichnięcia barku - mówi Damian Mika, rzecznika prasowy Szpitala św. Łukasza w Tarnowie.
Było zabezpieczenie?
Ulica Franciszkańska, na której doszło do zdarzenia już od pół roku jest wielkim placem budowy w związku z jej przebudową. Głębokie wykopy są zabezpieczone prowizorycznym płotem na betonowych podkładach. Wykonawca remontu, że miejsce budowy jest dobrze ogrodzony. - Siatka chroniąca teren sama się nie może przewrócić. Być może ktoś wszedł na naszą budowę, bo na koparce odkręcony był korek od chłodnicy i leżał na chodniku. Już raz nam skradziono sprzęt za kilka tysięcy złotych. Może teraz przestępców ktoś spłoszył, ale zostawili przewrócone ogrodzenie - mówi Andrzej Kuta, właściciel firmy wykonujący remont ul. Franciszkańskiej.
Prowadzą kontrolę
Sprawą wypadku zainteresowała się jednak Państwowa Inspekcja Pracy. Wczoraj przeprowadzono kontrolę w miejcu wypadku. - Stan zabezpieczeń na chwilę obecną nie budzi większych zastrzeżeń. Trudno jednak odtworzyć, jaki był ich stan w momencie, w którym doszło do wypadku - podkreśla Benedykt Zygadło, szef PiP w Tarnowie.
Inspekcja od początku roku nałożyła już kilkanaście mandatów związanych ze źle zabezpieczonymi budowami. - Chodzi tu głównie o pracę na wysokości. Brak jest m.in balustrad, które zabezpieczają przed upadkiem. Były również nieprawidłowo zamontowane rusztowania - zaznacza Zygadło. Pracodawcy musieli zapłacić kary w wysokości od tysiąca do dwóch tysięcy złotych.
ZOBACZ TAKŻE: Policja radzi, jak zapobiegać kradzieżom samochodów
źródło: naszemiasto.pl
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?