Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. "Żelazny prałat" o gołębim sercu poczciwego "Fucia". Rok temu odszedł ks. Adam Nowak [WSPOMNIENIE]

Redakcja
"Żelazny prałat" o gołębim sercu poczciwego "Fucia". Rok temu odszedł ks. Adam Nowak
"Żelazny prałat" o gołębim sercu poczciwego "Fucia". Rok temu odszedł ks. Adam Nowak Paweł Chwał
Ksiądz Adam Nowak był wybitnym historykiem, ale przede wszystkim człowiekiem wielkiej dobroduszności, niezwykle radosnym. Zmarł 7 października ubiegłego roku, „na Różańcową”. To bardzo Maryjny kapłan był, a data jego odejścia jest też symboliczna. Był legendą diecezji. Niektórzy nazywali go „Zagłobą”, może dlatego, że pochodził z Rzędzianowic pod Mielcem. Bo to po drodze z arcydziełem Sienkiewicza. Jego rodzice byli nauczycielami w miejscowej szkole. Ale powiedzmy sobie szczerze, cwaniactwa Rzędziana, giermka Jana Skrzetuskiego, nie miał.

FLESZ - Polski lek na COVID-19

Ale jednak coś na rzeczy z tą „Trylogią” było. Ksiądz Adam Nowak, jako historyk, sypał dykteryjkami o kapłanach tarnowskiego Kościoła jak z rękawa. Niczym Onufry Zagłoba.

Prałackie koty i dyplomatyka

Mawiał często, że smutny ksiądz świętym nie zostanie. A on sam? Ot, z jednej strony dystyngowany prałat Prześwietnej Kapituły Tarnowskiej, prałat w dobrym tego słowa znaczeniu. Z drugiej - człowiek z wielkim poczuciem humoru i dystansu. Także wobec siebie. Dziś takich szukać ze świecą. W jednym z artykułów został nazwany nawet „Żelaznym prałatem”.

Przez wiele lat ks. Adam Nowak mieszkał przy ul. Kapitulnej, w cieniu katedry. Tam zajmował piętrowe lokum. Na górze pracował i mieszkał, na dole przyjmował gości. Każdy odwiedzający mógł liczyć na ciastko i kawę: „Trzy w jednym”. Po rozmowie zawsze odprowadzał do wyjścia. Czasem po drodze do furtki się zatrzymywał i pokazywał palcem.

- Proszę zobaczyć na te koty. Dobrze odżywione, prawda? No, bo to koty prałackie, kapitulne. Dokarmia się je, dokarmia – mówił z dumą i uśmiechem.

Po wyleczeniu poważnej choroby serca przeprowadził się z Kapitulnej do seminarium. Tam miał dwa pokoiki, niedaleko lectorium. Ciekawe było umawianie się z nim na rozmowę. To była niemal ceremonia. Wyglądało to mniej więcej tak. Po prośbie o połączenie z ks. Nowakiem, w telefonie można było usłyszeć taką na przykład kwestię:
- Ksiądz prałat właśnie spożywa posiłek. Później udaje się na krótki odpoczynek. Proszę zadzwonić za godzinę – informował kleryk-furtian.

Ale po godzinie 14 już można było liczyć na audiencję. Alumni odprowadzali pod drzwi, anonsowali przybycie gości, a prałat po wylewnym powitaniu tradycyjnie proponował kawę. Oczywiście: „Trzy w jednym”. Witając przychodzących, z dumą pokazywał oprawione w gustowną ramę błogosławieństwo otrzymane od papieża Benedykta XVI z okazji 50-lecia święceń kapłańskich.

Dla kleryków? Po prostu „Fucio”

- Czemu „Fucio”? To proste, bo jak szedł do ołtarza w tych dystynkcjach kapitulnych czy w ornacie, to „fuczał” i sapał – wspomina ks. prof. Janusz Królikowski, były dziekan tarnowskiej teologii, uczeń ks. Adama Nowaka.

Przez dziesięciolecia zmarły wykładał w seminarium historię Kościoła. Egzamin podczas sesji trzeba było zdać, ale wcześniej klerycy, zawczasu, mieli sposób, jak brać profesora „pod włos”, by ewentualnie później było lżej.

- Wykłady z nim były fajne i kształcące. I taka pierwsze z brzegu anegdota. Mieliśmy skrypty po starszych rocznikach i tam były na marginesach zapiski. „Jak Fucio będzie opowiadał o Rzymie, pytać, czy Ksiądz Profesor tam był. Jak będzie wykład o niewoli awiniońskiej, pytanie zadać identyczne, czy Awinion zwiedził”. No to ktoś wyznaczony przez nas, wyrywał się „spontanicznie” i pytał. „A ksiądz prałat tam był?” Odpowiedź była przewidywalna. Profesor patrzył z uśmiechem i nostalgią w okno i odpowiadał: „Oj, było się, było się...” - dodaje ks. Królikowski.

Pracowity, jak mnich

Ks. Adam Nowak był doktorem historii Kościoła. W seminarium uczył też łaciny Tytuł naukowy zdobył na Uniwersytecie Wrocławskim. Tematem jego pracy był, jak na lata 60. ubiegłego wieku, niezwykle ambitny. Mianowicie, za cel swoich dociekań obrał skatalogowanie kilkuset starodruków z biblioteki Benedyktynów tynieckich, które w 1826 roku, po przeniesieniu stolicy diecezji z Tyńca do Tarnowa, trafiły spod Krakowa właśnie do nas.

Najpierw bp Grzegorz Ziegler umieścił je w bocheńskim seminarium pastoralistów. Dziś te bezcenne dzieła stanowią skarbiec biblioteki seminaryjnej.

- Jego doktorat to była praca iście benedyktyńska. Odcyfrowywanie wszystkich wpisów, proweniencji, czyli ustalenie, kto był ich wcześniejszym właścicielem, jak mogły trafić do mnichów pod Krakowem. I to wszystko działo się w czasach, kiedy komputery miała tylko NASA. Całą pracę trzeba było wykonać sporządzając pojedyncze fiszki, które trzeba było potem uporządkować. Niebywałe – kręci głową ks. Królikowski i dodaje, że na pracy ks. Nowaka powstało wiele prac naukowych, a nawet niektórzy badacze bez skrupułów posuwali się do… plagiatów jego doktoratu.

Do dziejów historiografii diecezji tarnowskiej zmarły kapłan przejdzie jednak jako twórca czterotomowego dzieła: „Słownik biograficzny kapłanów diecezji tarnowskiej 1786-1985”.

- Z tym słownikiem to była ciekawa historia. Otóż zbliżała się dwusetna rocznica powstania naszej diecezji. Ta przypadała na 1986 rok. Ówczesny ordynariusz, bp Jerzy Ablewicz chciał, by pozostało po niej jak najwięcej śladów. Najpierw zlecił napisanie sążnistej monografii naszego Kościoła ks. prof. Bolesławowi Kumorowi, który pracował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ale ponoć biskup nie był zadowolony z tej pracy. I pewnie dlatego księdzu Nowakowi polecił opracowanie tego słownika kapłanów. Wszak on przez całe lata był dyrektorem archiwum diecezjalnego. Problem jednak był w tym, że dokumenty dotyczące księży były dość mocno przetrzebione. Z czasów, kiedy pracowałem w archiwum pamiętam, że w tych teczkach personalnych najłatwiej było znaleźć przede wszystkim kary i upomnienia, które kuria nakładała na krnąbrnych kapłanów. A materiał źródłowy był prawie żaden – opowiada ks. dr Ryszard Banach, historyk.

Czas pokazał, że dla ks. Nowaka ten fakt nie był problemem.
- Był wizytatorem parafii z ramienia biskupa. I kiedy już „przesłuchał” proboszcza z jego gorliwości duszpasterskiej, siadał do przeglądania kronik parafialnych, które dla historyka są skarbnicą wiedzy. Robił notatki, potem je systematyzował, przepisywał na maszynie. Mrówcza praca. Na jubileusz diecezji nie udało się jednak wydać pierwszego tomu. Oczywiście, bo nie mogło być inaczej, tomu poświęconego biskupom i kanonikom kapituły katedralnej. Pięknie wydana publikacja w twardej okładce i na kredowym papierze, ukazała się dopiero w 1999 roku – dodaje ks. Banach.

Plebanie „od kuchni”

Ks. Adam Nowak miał dość specyficzne hobby. Mianowicie kolekcjonował pasjami anegdoty o księżach diecezji. Wiedział, któremu „dobrodziejowi” szła dobrze karta, który w piwnicy miał najlepsze trunki, u którego na odpustach podawano do stołu plebańskiego najlepsze mięsiwo, który miał najbardziej wygodną bryczkę, na którego widok parafianie truchleli albo padali na kolana, by ucałować skrawek sutanny.

W prywatnych rozmowach dykteryjkami dzielił się bardzo chętnie. Wielu namawiało go do wydania tych opowieści drukiem. Ukazała się, niestety, tylko jedna książeczka. Taka właściwie broszurka. To była mniej niż kropelka wiedzy, którą miał. Podobnie zresztą, jak krótko i lakonicznie, acz z humorem opisał swoje perturbacje i przeżycia, gdy był młodym wikarym w Łękach Górnych koło Pilzna i w Brzesku.

Pierwszy „Migacz” w diecezji

Ks. Adam Nowak, mimo licznych funkcji urzędowych, jak choćby wykłady, szefowanie bibliotece seminaryjnej czy archiwum diecezjalnemu, nie uciekał nigdy od duszpasterstwa. Bo czuł się przede wszystkim księdzem. Od 1954 roku, przez kolejne czterdzieści cztery lata był duszpasterzem głuchoniemych. I to właśnie on stworzył od podstaw opiekę kościoła nad tą grupą wiernych. Nauczył się języka migowego. Dochował się z czasem wielu uczniów. Jednym z najmłodszych jest pochodzący z Nowego Sącza... ks. Damian Migacz, przy okazji duszpasterz kierowców w naszej diecezji.

- Wcześniej osoby głuchonieme były wstydliwie chowane w zaciszu domu. Teraz wyszły na zewnątrz. Cieszę się z tego, że mogę kontynuować pracę, którą zainicjował w naszej diecezji ksiądz Adam Nowak. Bo to on jako pierwszy o nich pomyślał i nimi się zajął – mówił w rozmowie z naszą gazetą.
Mało kto dziś pamięta, że ks. Nowak był też inicjatorem opieki Kościoła nad niewidomymi

A wszystkich zapraszał na setne urodziny…

Wszystkich odwiedzających prałata przy okazji jego 90. urodzin, w 2017 roku, ten zapraszał na kawę, którą obiecał przygotować dziesięć lat później. Na tradycyjne „Sto lat”. Prawie do końca był w dobrej formie. Jednak pewnego wrześniowego dnia w 2020 roku nagle zasłabł. Pogotowie zabrało go z seminarium do szpitala. Diagnoza? Covid. Nie udało się pokonać choroby.

Stąd jego pogrzeb też miał niecodzienny przebieg. Msza żałobna, koncelebrowana przez kilkudziesięciu kapłanów – bez trumny z ciałem zmarłego. Jedynie na katedralnym ołtarzu św. Kazimierza zdjęcie prałata przepasane żałobną wstążką. Na cmentarzu podobnie. Biskup Andrzej Jeż pomodlił się nad grobem, w którym wcześniej pochowano ks. Adama Nowaka. Spoczął na Starym Cmentarzu. Oczywiście wśród innych kanoników Prześwietnej Tarnowskiej Kapituły Katedralnej.

Pobierz

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto