Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wymarzony debiut literacki tarnowianina. Grzegorz Dziedzic idzie w ślady mistrzów kryminału Marka Krajewskiego i Zygmunta Miłoszewskiego

Andrzej Skórka
Andrzej Skórka
Grzegorz Dziedzic, pochodzący z Tarnowa a mieszkający w Chicago debiutant, zdobył Nagrodę Wielkiego Kalibru za najlepszy polski kryminał roku
Grzegorz Dziedzic, pochodzący z Tarnowa a mieszkający w Chicago debiutant, zdobył Nagrodę Wielkiego Kalibru za najlepszy polski kryminał roku Max Pfleger, Międzynarodowy Festiwal Kryminału
Rozmawiamy z Grzegorzem Dziedzicem, pochodzącym z Tarnowa a mieszkającym w Chicago laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru za najlepszą polską książkę kryminalną minionego roku. Autor "Żadnych bogów, żadnych panów" dołączył do grona takich sław polskiego kryminału jak Marek Krajewski, czy Zygmunt Miłoszewski.

Ciekaw jestem gdzie trzyma pan statuetkę Nagrody Wielkiego Kalibru

Zajmuje honorowe miejsce na półce nad kominkiem.

Wśród innych trofeów?

Na razie samotnie, bo to pierwsza moja literacka nagroda. Przed wyjazdem na Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu miałem jedno spotkanie autorskie i żadnych trofeów

Podobno niewiele brakowało, by mroczny kryminał, którego bohaterem jest Teodor Rudzki, detektywie pochodzącym spod Tarnowa, a pracującym w Chicago się nie ukazała?

Manuskrypt wysłałem do kilkudziesięciu polskich wydawnictw, praktycznie do wszystkich najważniejszych i do kilku pomniejszych. Większość w ogóle mi nie odpowiedziała, kilka odpowiedziało, że nie są zainteresowani. Kilka zaproponowało mi wydanie tej książki przy wkładzie własnym. Bardzo nie chciałem tak tego robić. No i w końcu Papierowy Księżyc się zgłosił, kiedy już praktycznie straciłem nadzieję, że ktokolwiek to wyda. Długo nie myśląc, zgodziłem się.

Czyli pisarzem nie tak łatwo zostać...

Mówi się, że w Polsce w tym momencie więcej ludzi pisze książki niż je czyta. Szczególnie rynek kryminałów jest niesamowicie nasycony. Wydawnictwa dostają tygodniowo kilkadziesiąt manuskryptów, tak że nawet przejrzenie, przeczytanie tego praktycznie rzeczą niewykonalną. Mnie się udało, jestem bardzo wdzięczny wydawnictwu Papierowy Księżyc za podjęcie ryzyka, jakim jest wydanie debiutanta. No i Papierowy Księżyc trafił w dziesiątkę.

Jechał pan w ciemno na Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu, czy wiedział już, że po wygraną?

Nikt nie wiedział jakie będą wyniki konkursu, bo jury podejmuje decyzję tego samego dnia, kiedy jest gala, dosłownie parę godzin wcześniej. Pierwszym moim wielkim zaskoczeniem było zakwalifikowanie mojej książki do pierwszej dwudziestki finałowej, potem do najlepszej siódemki. Wtedy dostałem zaproszenie od organizatorów i pojechałem na galę.

Widziałem w relacji, że podczas ogłaszania werdyktu siedział pan jak na szpilkach.

Emocje były ogromne, bo jakby nie patrzeć, to jest najważniejsza chyba branżowa nagroda jeżeli chodzi o powieść kryminalną i sensacyjną. Każdy autor chciałby mieć statuetkę Nagrody Wielkiego Kalibru, a już nie wspominając o debiutancie. Dopiero trzeci raz w historii festiwalu zdarzyło się, że przyznano główną nagrodę właśnie debiutantowi.

No to skoro zgarnął pan z marszu nagrodę za najlepszy polski kryminał, to trzeba iść za ciosem. Pewnie w Stanach też?

Na razie nagroda zaczęła otwierać pierwsze drzwi. Jak wszystko dobrze pójdzie, to podpiszę umowę na kolejne dwie części trylogii z dużym, pierwszoligowym polskim wydawnictwem. Oni wznowią „Żadnych bogów, żadnych panów” i wydadzą jeszcze dwie kolejne części. Myślę, że ich zadaniem byłoby wydanie książek na rynku amerykańskim. Myślę, że moja powieść znalazłaby czytelników, ponieważ w Stanach Zjednoczonych mieszka jakieś 10 milionów osób, które mają polskie korzenie, a obecnie panuje moda na wracanie do swoich etnicznych korzeni. Oczywiście Polonia amerykańska już moją książkę czyta i z tego co wiem, w Chicago i Nowym Jorku cieszy się ona sporym powodzeniem.

W takim razie jak się mają prace nad drugą częścią przygód chwil Teodora Rudzkiego?

Pisze się. Właściwie wszystkie wątki mam już pootwierane, teraz trzeba je będzie jakoś zagarnąć i powoli poplątać ze sobą i i zamykać. Myślę, że jesienią powinienem skończyć. Ja nie piszę szybko, ale jak wszystko pójdzie dobrze, to druga część ukaże się wiosną przyszłego roku.

Kolejne książki da się pogodzić z pracą zawodową?

Faktycznie troszkę mi się tutaj zmienia, bo nagle po otrzymaniu Nagrody Wielkiego Kalibru okazało się, że trzeba będzie zostać pisarzem.

Sam pan tego chciał

Tak, sam sobie jestem winien (śmiech). Ale ja myślę, że to jest do pogodzenia. Jako psychoterapeuta mam dosyć elastyczne godziny pracy, więc mogę sobie tak to ułożyć, żeby pracować zawodowo trzy dni w tygodniu, a pozostałe poświęcić na pisanie. Jak już wspomniałem, ja nie piszę szybko, ale jak już piszę, to zrywami i wtedy to idzie dosyć sprawnie. Inna sprawa, że pozwalam sobie na przerwy czasem wielotygodniowe.

Pomysłów nie zabraknie pewnie nie tylko na trylogię, ale na coś większego?

Pomysły są, ale przyznam że ja nie chciałbym utknąć w gatunku. Ani w kryminale retro, ani w ogóle w kryminale. Nie ukrywam, że nie jestem jakimś wielkim fanem tego gatunku. Czytam kryminałów niewiele, no i nie chciałbym siłą rzeczy być tylko autorem powieści kryminalnych.

W jaki gatunek by pan najchętniej poszedł?

Mam już jakieś wstępne szkice na książki, które nie będą kryminałami, a ich akcja dzieje się bardziej współcześnie. Zresztą wydawnictwo, z którym negocjuję też bardzo chce żebym wprowadził tak zwanych „płodozmian” i napisał coś współczesnego. Na przykład jedna z książek, którą mam już w głowie i do której zacząłem robić wstępny szkic, to ma być powieść drogi, w której będzie zasygnalizowany może wątek kryminalny, sensacyjny, ale w zamierzeniu ma być to powieść drogi. Mam też pomysł na thriller osadzony z kolei w latach osiemdziesiątych. I bardzo możliwe, że w Tarnowie.

Czyli tarnowskie sentymenty są

Lata 80. to są czasy, kiedy chodziłem do „Czwórki” na Kopernika.

A propos Tarnowa, to przy okazji festiwalu kryminału znalazł się na trasie pańskiej wizyty?

Tarnów jest zawsze na mojej trasie, choćby nie wiem, co się działo. Tym razem program miałem tak niesamowicie napięty, że dosłownie byliśmy w Tarnowie przez godzinę i musieliśmy jechać dalej. Mam nadzieję, że następnym razem, być może jesienią, bo już jakieś wstępne zaproszenia na festiwale literackie są, ta podróż do Tarnowa będzie dłuższa. Niewykluczone, że połączona ze spotkaniem autorskim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto