Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zatrzymanie dostaw ropy i gazu raczej Polsce nie grozi, ale ceny paliw rosną. Zagrożeniem dla gospodarki jest masowa mobilizacja Ukraińców

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Po ataku Rosji na Ukrainę polscy kierowcy ruszyli do stacji benzynowych, ale w piątek sytuacja się uspokoiła i na większości stacji nie ma żadnych kolejek.
Po ataku Rosji na Ukrainę polscy kierowcy ruszyli do stacji benzynowych, ale w piątek sytuacja się uspokoiła i na większości stacji nie ma żadnych kolejek. Lukasz Kaczanowski
Zatrzymanie dostaw ropy, gazu i węgla ze Wschodu w efekcie agresji Putina na Ukrainę raczej Polsce nie grozi, przede wszystkim z uwagi na silne wzajemne powiązania gospodarcze Unii i Rosji. Jedno jest natomiast pewne: ceny ropy i gazu na rynkach światowych w efekcie rosyjskiej inwazji mocno wzrosły i mogą nadal rosnąć, co odczujemy boleśnie najpierw na stacjach, a potem pewnie także w domowych budżetach. Polscy kierowcy to wiedzą i starali się w pierwszej dobie po rosyjskiej napaści na zaprzyjaźniony sąsiedni kraj zatankować baki do pełna. Kolejki na stacjach okazały się być jednak tylko przejściowe. Największym zagrożeniem dla polskiej gospodarki byłaby masowa mobilizacja pracujących nad Wisłą Ukraińców, przede wszystkim około pół miliona mężczyzn, odgrywających niezwykle ważną rolę m.in. w naszym budownictwie, przemyśle, transporcie i usługach.

Eksperci są zdania, że żadna ze stron zaostrzającego się konfliktu nie będzie grać paliwami i energetyką: i putinowska Rosja, i Zachód mają tu zbyt wiele do stracenia.

Co nas czeka na stacjach benzynowych

- Rosyjska inwazja na Ukrainę wstrząsnęła światem, a rynek naftowy na to wydarzenie zareagował wyraźną zwyżką i pierwszy raz od niemal ośmiu lat notowania ropy na giełdzie w Londynie znalazły się powyżej 100 dolarów. Dzienne maksimum wypadło na poziomie 105,79 dolarów za baryłkę, ale w końcówce handlu sytuacja nieco się uspokoiła i na zamknięciu sesji cena surowca wyniosła w piątek naszego czasu nieco ponad 99 dolarów, czyli – można rzec - tylko 2,24 dol. więcej niż w czwartek

- komentuje Grzegorz Maziak, analityk rynku paliw z serwisu e-petrol.pl Information Market S.A. Podkreśla, że cenę wywindowały obawy o to, że w wyniku wojny mogą zostać wstrzymane lub ograniczone dostawy rosyjskiego surowca. W centrum uwagi inwestorów, obok doniesień na temat postępu wojsk w głąb Ukrainy, znajdowały się też spekulacje na temat możliwej odpowiedzi Zachodu na działania Moskwy.

Na londyńskiej giełdzie w piątek rano, czyli nazajutrz po rozpoczęciu rosyjskiej agresji, cena baryłki ropy Brent w dostawach na kwiecień kosztowała 101,16 dol. Taniały natomiast kontrakty terminowe na olej napędowy. Eksperci podkreślają, że sankcje nałożone na Rosję ostatecznie nie uderzają bezpośrednio w sektor naftowy, a dostawy rosyjskich surowców do Europy nie zostały wstrzymane, więc w końcówce czwartkowej sesji sytuacja na giełdach naftowych nieco się uspokoiła i ropa Brent na zamknięciu dnia powróciła do dwucyfrowych poziomów.

- Ryzyko dla stabilności dostaw związane z konfliktem zbrojnym w Europie cały czas jest jednak poważne i cena ropy będzie utrzymywać się na wysokim poziomie

– wyjaśnia Grzegorz Maziak. Jego zdaniem, na hurtowym rynku paliw w Polsce na koniec tygodnia jest szansa na częściową korektę dzisiejszych drastycznych podwyżek.

Około połowy ropy w Polsce pochodzi z Rosji. Teoretycznie można ten import zastąpić, korzystając z dostaw z USA, Arabii Saudyjskiej i innych krajów. To również jednak oznacza znaczny wzrost kosztów - a więc i cen na stacjach oraz nakręcanie inflacji.

Ryzykowny taniec na rurze gazowej. Rosja ma tu do stracenia więcej niż UE

Tradycyjnie w ślad za notowaniami ropy poszybowały ceny gazu. W notowaniach intraday na giełdzie TTF podrożał on o ponad 30 proc. do 119 euro za megawatogodzinę. Szanse na to, że stawki w najbliższych dniach spadną, jest raczej mizerna, głównie dlatego, że obie strony – Zachód i Rosja – nawzajem się szachują. W całym imporcie surowców energetycznych do Unii Europejskiej udział Rosji jest bardzo wysoki: w przypadku ropy wynosi 25 proc., ale w przypadku gazu już 40 proc., zaś w przypadku węgla – 60 proc. Wszystkie te wskaźniki są jeszcze wyższe w Polsce. Mówiąc brutalnie: gdyby Putin zdecydował się na zakręcenie kurków i zatrzymanie transportów, unijna gospodarka mocno by to odczuła, a polska znalazłaby się w wyjątkowo trudnym położeniu. Wprawdzie nasze koncerny energetyczne deklarują, że zgromadziły rekordowe zapasy surowców, ale jeśli konflikt miałby się przedłużać, musielibyśmy w miarę szybko znaleźć źródła alternatywnych dostaw, a to w obecnej sytuacji nie jest łatwe. A trzeba do tego dodać, że oprócz surowców energetycznych z Rosji docierają do UE także strategiczne surowce do produkcji alternatywnych (odnawialnych) źródeł energii, jak aluminium czy nikiel.

W przypadku gazu ziemnego Rosja pozostaje największym dostawcą z zewnątrz Unii, 2,5 razy większym niż druga Norwegia i ponad trzy razy większym niż Algieria i Katar razem wzięte. Oferowała przy tym dotąd konkurencyjne ceny, więc szybkie zastąpienie jej innymi dostawcami – jeśli nawet by się udało - z pewnością będzie się wiązać ze zwyżką cen, co z kolei napędzi inflację, która i tak bije już w Europie (nie tylko Polsce) rekordy XXI wieku.

W reakcji na rosyjską agresję na Ukrainę Niemcy zatrzymali procedury związane z uruchomieniem kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2, co może całkowicie pogrzebać tę inwestycję. Wiadomo, że Putinowi bardzo na niej zależy, więc pojawiły się obawy, że Gazprom może zastosować jakieś kroki odwetowe. Zdaniem większości ekspertów, Rosja nie zdecyduje się jednak na drastyczne ograniczenie dostaw gazu do Europy, bo sama straciłaby na tym zbyt wiele: aż 70 procent tego surowca sprzedaje dziś na rynku europejskim, co daje jej zapewne ponad 80 procent ogółu wpływów z handlu gazem. Wprawdzie Putin starał się w ostatnich miesiącach zwiększyć eksport na wschód, zwłaszcza do Chin, ale nie da się tego zrobić z dnia na dzień, bo budowa stosownej infrastruktury musi potrwać.

Gospodarki polska i niemiecka potrzebują także rosyjskiego węgla. Nie da się go szybko zastąpić dostawami z innych kierunków – nawet nie z uwagi na wyższe ceny, ale z powodu nieodpowiedniej jakości. W Polsce najbardziej brakuje wysokokalorycznego węgla sortowanego używanego w gospodarstwach domowych. Jesteśmy jedynym takim krajem w całej Unii. By się uniezależnić od dostaw z Rosji, powinniśmy przyspieszyć wymianę palenisk węglowych. W samej Małopolsce jest ich jeszcze ponad 300 tysięcy. Niemal wszystkie odczuły drastyczny skok cen opału – średnio o 60 procent w skali roku. I wszystkie winny się spodziewać dalszych zwyżek. Tymczasem ów import z Rosji jest bolesny nie tylko dla polskich konsumentów, ale i z tej przyczyny, że około 10 miliardów złotych rocznie, jakie przeznaczamy na zakup, trafia pośrednio do reżimu, który brutalnie napadł na niepodległą Ukrainę.

Mobilizacja Ukraińców uderzy w polski rynek pracy

Wedle ZUS, w Polsce pracuje obecnie legalnie ponad 800 tys. cudzoziemców, z czego przytłaczająca większość to Ukraińcy. Nasi wschodni sąsiedzi stali się w ostatnich latach filarem kilku branż, m.in. budownictwa, przemysłu, logistyki, handlu oraz usług. W trzech pierwszych zdecydowanie dominują mężczyźni, więc ich ewentualna masowa mobilizacja w celu walki z rosyjskim najeźdźcą wywołałaby gigantyczne perturbacje w znacznej części naszej gospodarki. Przemysł, zwłaszcza ten, w którym duży udział ma eksport, pozostaje motorem napędowym polskiego PKB. Bez Ukraińców przedsiębiorcy będą mieli oczywisty problem z realizacją zamówień.

Polscy eksporterzy bardzo obawiają się także powtórnego przerwania globalnych łańcuchów dostaw. - O ile bezpośrednie zaangażowanie Polski w handel zagraniczny z Ukrainą i Rosją nie jest znaczące, to należy oczekiwać ponownego, po pandemii, przerwania łańcuchów dostaw. Przez Ukrainę i Białoruś wiodą szlaki transportu kolejowego i samochodowego z Chin, ale także całej Azji. Oznaczać to będzie ponowne załamanie produkcji wielu gałęzi gospodarki w UE, a w konsekwencji wyraźne wzrosty cen produktów - mówi Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto