FLESZ - Jest szczepionka na malarię!
W latach 2005-2007 na właścicieli i pracowników kantorów w Polsce padł blady strach. Media regularnie donosiły o kolejnych brutalnych napadach na osoby z ich kręgu. Sprawcy byli bezlitośni. Atakowali zazwyczaj, gdy ofiary wracały z pracy. Wcześniej były obserwowane, bandyci doskonale znali ich zwyczaje i otoczenie.
- Najpierw strzelali, by zabić, później przeszukiwali ofiary w poszukiwaniu pieniędzy. Nie okazali cienia litości pokrzywdzonym - mówił w uzasadnieniu wyroku Tomasz Kozioł, sędzia Sądu Okręgowego w Tarnowie. Na wyroki dożywocia skazał ostatnio Tadeusza G.- lidera gangu, oraz Wojciecha W., który zazwyczaj pociągał za spust podczas napadów.
Brutalne napady z bronią w ręku w Małopolsce i na Podkarpaciu
Gangsterzy zostali skazani przez tarnowską Temidę za zabójstwa pięciu osób.
Pierwszy z tych krwawych dramatów rozegrał się 16 listopada 2006 roku w Ostrowie koło Rzeszowa. Na posesji domu Antoniego B., który prowadził kantor wymiany walut, doszło właściwie do egzekucji. Biznesmen przebywał wtedy w towarzystwie dwóch pracowników. Napastnicy uzbrojeni w pistolet maszynowy CZ i pistolet Luger uśmiercili Antoniego B. oraz jednego z jego podwładnych. Trzeciego, rannego mężczyznę, udało się uratować dzięki szybkiej pomocy lekarzy.
Niecały miesiąc później bandyci znowu zaatakowali. Tym razem na celownik wzięli Zygmunta G., właściciela kantoru w Przeworsku na Podkarpaciu. Strzelili mu prosto w głowę i zrabowali 100 tys. zł. Przy okazji zabili Marię P., partnerkę mężczyzny.
29 stycznia 2007 roku w Tarnowie zginął Mieczysław R., formalnie pracownik kantoru, który był własnością jego córki. Kule dosięgły go między blokami, gdy wieczorem wracał po pracy. Wojciech W. wystrzelił w jego kierunku cztery pociski z pistoletu P -83. Trzy z nich trafiły tarnowianina w głowę i tułów. Ofiara nie miała przy sobie żadnej gotówki.
Chciał obciążyć swoich kompanów i obwinić ich za napad w Dębicy
Prokuratura Krajowa oskarżała również Tadeusz G. o udział w napadzie na właściciela kantoru w Dębicy, do którego doszło zaledwie dwa tygodnie przed zbrodnią w Tarnowie. Śledczy byli pewni, że w przestępstwie pomagał mu Adam M.
Niedoszła ofiara relacjonuje, że jeden z napastników podszedł do niego i wyciągnął broń z reklamówki. Dębiczanin wytrącił pistolet z rąk napastnika. Po krótkiej szamotaninie sprawca uciekł, gubiąc po drodze pistolet maszynowy CZ.
Tadeusza G. i Adama M. obciążały zeznania Wojciecha W. On sam, chociaż nie brał udział w tym zdarzeniu, przekazał prokuratorowi, że to właśnie jego kompani odpowiadają za akcję w Dębicy.
Sąd nie dał jednak wiary tym zeznaniom.
- Relacja przedstawiona przez W. na temat tego zdarzenia nie jest w pełni spójna z rzeczywistym obrazem zdarzenia, który został ustalony na podstawie zeznań pokrzywdzonego - mówi sędzia Tomasz Kozioł.
Zwraca uwagę na osobisty konflikt pomiędzy Wojciechem W. a Adamem M. W dodatku napadnięty właściciel kantoru podczas okazania mu podejrzanych, nie potwierdził, by to właśnie któryś z nich go napadł. Wskazał nawet na inne osoby, które miały być podobne do napastnika.
Od tego czynu Tadeusz G. i Adam M. zostali uniewinnieni.
Niewyjaśnione zbrodnie w Bochni i Machowej
Ta sprawa jest już zamknięta, ale do dziś na wyjaśnienie czeka inne głośne zabójstwo pracownika kantoru. 27 października 2014 roku w Bochni 41-letni mężczyzna zginął od dwóch ran postrzałowych. Kule dosięgnęły go, gdy wysiadał z samochodu pod blokiem na ul. Legionów Polskich. Napastnik żądał pieniędzy, które bochnianin miał w zielonej torbie. I choć je otrzymał i tak pociągnął za spust.
Po dwóch latach umorzono postępowanie w sprawie tego zabójstwa, ale dziś śledczy nie chcą mówić o szczegółach.
- Udzielanie jakichkolwiek informacji dotyczących stanu tego postępowania nie jest możliwe z uwagi na dobro tegoż śledztwa - poinformowała naszą "Gazetę Tarnowską" Katarzyna Duda, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Tej zbrodni nie przypisano gangowi kantorowców, bo ten wpadł siedem lat wcześniej. Może ona być natomiast łączona z innym głośnym zabójstwem pod Tarnowem. Mowa o śmierci Andrzeja P. z Czarnej Tarnowskiej w 1992 roku. 40-latek, który zajmował się handlem walutami w Tarnowie, wracając do domu, został zaatakowany w Machowej przez nieznanych sprawców. Zginął od rany postrzałowej głowy. Prawdopodobnie napastnicy zabrali sporą ilość dolarów, które miał przy sobie Andrzej P.
W tej sprawie do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów.
Bądź na bieżąco i obserwuj
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?