Brzeszczanka zawsze była wesołą i pogodną osobą, lubiła aktywnie spędzać czas. Bardzo dobrze radziła sobie w szkole. Po maturze rozpoczęła wymarzone studia z nanotechnologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Była szczęśliwa, bo wszystko układało się tak, jak planowała. Ale jedna wizyta w szpitalu przewróciła jej życie o 360 stopni.
W czerwcu ub.r. pani Joanna zgłosiła się do lekarza, aby ten wypisał jej leki na zapalenie płuc i zwolnienie lekarskie. Miała to być rutynowa i krótka wizyta. Lekarz po jej zbadaniu postanowił zostawić ją jednak na kilka dni w szpitalu. Wyniki tomografii wykazały, że dziewczyna choruje na bardzo groźny nowotwór. - Informacja ta była dla mnie jak wyrocznia. Pamiętam, że dowiedziałam się o tym dokładnie w Boże Ciało. To było straszne - wspomina.
Od tego czasu Joanna Szydłowska przeszła osiem cykli chemioterapii oraz prawie trzydzieści naświetleń radioterapii w specjalistycznych klinikach w Krakowie oraz w Gliwicach. Przez chorobę straciła m.in. piękne, długie włosy, które teraz powoli jej odrastają. Bardzo to przeżyła. - Dla młodej dziewczyny jest to ogromny szok - zaznacza.
Przez długi czas nie mogła się zaakceptować, unikała przeglądania się w lustrze. Kupiła też perukę, bez której nie ruszała się ani na krok poza drzwi swojego domu.
Dzięki ogromnemu wsparciu rodziny i przyjaciół, zaakceptowała jednak swój wygląd. Bardzo pomogły jej też słowa wsparcia od osób, które zmagają się z podobnymi chorobami.
Choroba wiele uświadomiła 20-latce. Teraz patrzy ona trochę inaczej na świat niż jeszcze kilka miesięcy temu. Potrafi cieszyć się najmniejszymi nawet drobiazgami. - Dzięki chorobie zrozumiałam, że tak naprawdę najważniejsze w życiu jest bycie szczęśliwym. Nie dla innych, nie na pokaz, ale dla samego siebie - mówi Joanna.
Za kilka dni przejdzie badania kontrolne. Wówczas okaże się, czy będzie potrzebna dalsza chemioterapia. Jest jednak dobrej myśli i ma nadzieję, że dalsze leczenie syntetycznymi związkami chemicznymi nie będzie już potrzebne.
Na pewno nie obędzie się jednak bez przeszczepu szpiku. W przypadku choroby pani Joanny będzie ona mogła być sama dla siebie jego dawcą lub ewentualnie będzie go musiała pozyskać od osoby z jej najbliższej rodziny. Kobieta może więc mówić o wielkim szczęściu, ponieważ znalezienie genetycznego bliźniaka jest potwornie trudne, a często niestety wręcz prawie niemożliwe.
- Moim największym marzeniem jest pokonanie choroby. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się je spełnić i na kolejne święta będę już w pełni zdrowa - podkreśla Joanna Szydłowska.
Mieszkanka Brzeska apeluje, by nie bagatelizować objawów, które wydają nam się podejrzane, tylko niezwłocznie zgłosić się do lekarza. 20-latka, zanim to zrobiła, przez dwa miesiące zmagała się z bólem ręki. Uważała, że to przez nadwyrężenie na siłowni. Okazało się zaś, że to guz, który naciskał m.in. na tkanki w jej ręce.
ZOBACZ KONIECZNIE
Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?