Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niedary: "Chcemy, aby kierowcy jeździli tu dużo wolniej". Zarząd Dróg Wojewódzkich odmawia

Małgorzata Więcek-Cebula
Barbara Garus i Zofia Zachara, mieszkanki Niedar,  nieraz musiały uciekać do rowu, by rozpędzone samochody nie rozjechały ich. - To cud, że nic się nam jeszcze nie stało - mówią kobiety
Barbara Garus i Zofia Zachara, mieszkanki Niedar, nieraz musiały uciekać do rowu, by rozpędzone samochody nie rozjechały ich. - To cud, że nic się nam jeszcze nie stało - mówią kobiety Małgorzata Więcek-Cebula
19 listopada 2010 roku Stanisław Bieniek jak zwykle wracał z pracy. Przyjechał do swojej rodzinnej wioski autobusem. Wysiadł na przystanku, ale musiał jeszcze coś załatwić w sklepie. Nie doszedł jednak do niego. Na mężczyznę najechał rozpędzony samochód. Miał na liczniku ponad 90 km. Stanisław Bieniek zginął na miejscu.

Od tej tragedii minęły właśnie trzy lata. Mieszkańcy niewielkiej wioski, przez którą biegnie odremontowana droga wojewódzka nr 964, chcą wprowadzenia na odcinku 1 km znaku informującego, że jest to teren zabudowany, bo to ograniczałoby dopuszczalną prędkość jazdy do 50 km/h.

- Przy tej drodze mieszkają przecież ludzie. Z trwogą chodzimy na zakupy do sklepu, albo na przystanek autobusowy. Kierowcy dociskają pedał gazu, bo droga jest prosta, odremontowana, wygodna - mówi Janina Bieniek, która trzy lata temu straciła męża.

Ta droga przebiegająca przez Niedary jest przekleństwem dla ludzi z wioski. Dlatego domagają się wprowadzenia na niej ograniczenia prędkości.- Bo w tej chwili aż strach wyjść z domu. Nieraz zdarzyło mi się, że rozpędzona ciężarówka przewracała mnie do przydrożnego rowu - żali się Zofia Zachara. 71-letnia kobieta codziennie przemierza niebezpieczny odcinek, jadąc do kościoła, ale też i do sklepu.- Drżę, gdy zbliża się do mnie samochód - zwierza się.

W podobnym tonie wypowiada się także Barbara Garus, która dodatkowo zwraca uwagę, że droga jest wielkim niebezpieczeństwem dla dzieci, które - aby dojść do przystanku, muszą przejść jej krajem. - Nie wiem dlaczego urzędnicy nic nie robią w tej sprawie. Czy w tym przypadku musi dojść do kolejnej tragedii - pyta starsza kobieta.

Podobny problem mają mieszkańcy podkrakowskich Mogilan, którzy domagają się budowy bezpiecznego przejścia nad "zakopianką" - drogą, która pochłonęła już wiele ofiar. W Niedarach był tylko jeden tragiczny wypadek, ale za to mnóstwo potrąceń. - To wszystko powinno dać urzędnikom do myślenia - przekonuje Paweł Garus.

Niestety, nie daje. Na pismo, które mieszkańcy wysłali do ZDW, przyszła negatywna odpowiedź. Urzędnicy zwracają w nim uwagę, że przy drodze znajduje się tylko kilkanaście budynków - a to za mało, by stawiać znak "teren zabudowany". Podkreślają też, że drogą w ciągu doby przejeżdża zaledwie2 tys. pojazdów. - Być może to niewiele - przyznaje Paweł Garus - ale za to kierowcy tych aut rozwijają zawrotne prędkości - mówi.

Urzędnicy ZDW sugerują, że może problem rozwiąże budowa chodnika. Inwestycja miałaby być realizowana wspólnie z samorządem Drwini, na terenie której znajdują się Niedary.- W przyszłym roku chcemy wykonać dokumentację budowy chodnika. Tam jest faktycznie niebezpiecznie - przyznaje Jan Pająk.

Na razie mieszkańcy muszą uważać na siebie. - Będziemy ten teren patrolować i pilnować, aby przynajmniej kierowcy nie jeździli szybciej niż dopuszczalne tam 70 km na godzinę - zapewnia Jacek Sobiecki, szef Wydziału Ruchu Drogowego KPP w Bochni.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto