Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętacie "wykopki"? Do zbierania ziemniaków szły na pola pod Tarnowem całe rodziny i sąsiedzi, a nawet przyjeżdżali na wieś "miastowi"

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Zbieranie ziemniaków angażowało wiele osób, nie tylko członków rodziny, ale również z sąsiedztwa. To nie była lekka praca. Więcej zdjęć z NAC w galerii!
Zbieranie ziemniaków angażowało wiele osób, nie tylko członków rodziny, ale również z sąsiedztwa. To nie była lekka praca. Więcej zdjęć z NAC w galerii! Narodowe Archiwum Cyfrowe
Przełom września i października to czas, kiedy na podtarnowskich polach trwały w najlepsze tradycyjne „wykopki”. Praca była ciężka i żmudna. Ziemniaki zbierane były przeważnie ręcznie i wysypywane na sterty lub na podstawione na polach wozy. Uczestniczyły w tym całe rodziny, a niejednokrotnie również sąsiedzi, a nawet „miastowi”. Dzięki zdjęciom, które znajdują się w Narodowym Archiwum Cyfrowym, możemy odbyć sentymentalną podróż, cofając się kilkadziesiąt lat wstecz, kiedy to "wykopki" były czymś normalnym i angażowały mnóstwo osób.

"Wykopkom" towarzyszył nieodzowny ból pleców, ale sentyment pozostał

Choć „wykopki” wielu kojarzą się z nieodłącznym bólem kręgosłupa i mięśni od ciągłego schylania się po leżące na polu ziemniaki, które chwilę wcześniej rozrzuciła koparka zapięta do konia lub traktora oraz od dźwigania ciężkich, wiklinowych koszy to mimo wszystko praca ta przywołuje również miłe wspomnienia.

„Wykopki” angażowały bowiem wiele osób, gdyż to gwarantowało w miarę szybki zbiór i uporanie się z pracą w jeden-dwa dni, co było istotne ze względu na niepewną, jesienną aurę. Pogoda musiała być bowiem bezdeszczowa.

Do zbierania ziemniaków szła na pole nie tylko cała rodzina – dzieci, rodzice i dziadkowie, ale również kuzyni i sąsiedzi, którzy w ten sposób „odrabiali” dniówkę, jaką ci spędzili u nich wykonując wcześniej tę samą pracę.

Koparki były już nowocześniejszym rozwiązaniem. Wcześniej „wykopki” odbywały się bowiem przy użyciu ręcznych motyczek.

Aby praca szła szybciej robotnicy dobierali się w pary, mając do zebrania ziemniaki na wyznaczonym odcinku rozkopywanych rządków. A te w zależności od pola, miały nieraz nawet 100 metrów długości.

Niekończące się rozmowy podczas zbierania ziemniaków

„Wykopki” były okazją do… rozmowy na wiele, różnych tematów, a także do wspólnego posiłku, który przeważnie odbywał się na polu. Była to tak zwana jużyna, nazywana też w niektórych rejonach pod Tarnowem juzyną, czyli rodzaj podwieczorku. Częstowana najczęściej, aromatycznymi, domowymi drożdżówkami - z serem lub dżemem, które dzień wcześniej gospodynie wypiekały. Do picia podawana była przeważnie kawa zbożowa, która miała za zadanie dodać siły zmęczonym ciężką pracom oraz kompot ze świeżo zebranych owoców w sadzie.

Na koniec całodziennej pracy często było wspólne ognisko, z pieczonymi, świeżo zebranymi ziemniakami oczywiście.

Na „wykopki” jeździli na wieś też mieszkańcy miasta, w tym dzieci i młodzież ze szkół. Dla jednych była to forma pracy społecznej, dla innych okazja do tego, aby zapracować na worek darmowych ziemniaków od gospodarza.

Najpopularniejsze odmiany, które 30-40 lat temu sadzono na wiosnę pod Tarnowem, a jesienią zbierano były: Atole, Irgi, Bryzy i Dalie.

Dzisiaj wciąż w wielu gospodarstwach używa się jeszcze tradycyjnych koparek, ale ziemniaków uprawia się u nas już zdecydowanie mniej. Ci, którzy mają większe areały zbierają je obecnie przeważnie przy użyciu specjalnych kombajnów, a praca jest w większości zmechanizowana.

Pod Tarnowem powstanie muzeum ziemiaństwa

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto